sobota, 7 września 2013

Zajączek V- Pierwszy raz.

-Odbiło ci?! Mogłeś zginąć!
Usłyszałem znajomy głos. Otworzyłem zaciśnięte powieki i zobaczyłem przed sobą Tochiego. Siedziałem z nim na chodniku. Jednak żyłem? Szarpnięcie, które czułem to musiał być właśnie on ściągający mnie z jezdni.
-Chciałem zgiąć... nie mam już po co żyć.
-Nie mów tak zajączku. Gdybyś umarł zawiódłbym jako leśniczy. Nie wybaczyłbym sobie gdybym cię stracił.
-Zapomnij o mnie i wróć do swojego lasu! Nikogo już nie mam! Najbliższe mi osoby okazały się mnie nienawidzić!
-Masz jeszcze mnie zajączku. Dopóki nie przestaniesz mnie potrzebować nie opuszczę cię.
-Wszyscy tak mówią! Moi rodzice też mieli mnie nigdy nie zostawiać!
Krzyczałem ignorując przechodniów i nie mogąc powstrzymać łez. Wtedy Tochi, próbując mnie uspokoić przytulił mnie do siebie.
-A jeżeli powiem, że masz mnie, że nie umiem bez ciebie żyć… że się w tobie zakochałem?
Spojrzałem załzawionym wzrokiem w jego oczy. Czy to możliwe że jedyną osobą, którą teraz miałem był psychopata, który mieszkał gdzieś w lesie, przygarniał wszystkie zabłąkane zapchleńce, który nazywał mnie ,,zajączkiem" i… i... którego pokochałem? Cholera... serio się zakochałem w tym pomyleńcu?
-Jeżeli teraz sobie ze mnie żartujesz, nigdy ci nie wybaczę. Ja…
-Nie musisz nic mówić zajączku. Wiem co masz na myśli.
Podniósł mój podbródek i połączył nasze usta. Chyba... naprawdę się w nim zakochałem.
-Możesz zamieszkać teraz ze mną zajączku.
-Haa..! Chyba nie myślisz że zamieszkam w lesie z masą zapchleńców i brakiem bieżącej wody! Nie ma mowy!
-Nawet jeżeli będziesz tam mieszkał ze mną zajączku?
-Tym bardziej! I skończ z nazywaniem mnie zajączkiem! Jestem Usagi!
Wybuch złości, i wiadomość, że Tochi jest przy mnie odsunęła ode mnie myśli o mojej rodzinie.
-Widzę że już ci lepiej. Wolę gdy się wściekasz niż kiedy płaczesz. A teraz musimy wymyśleć gdzie dzisiaj przenocujemy.
-Możemy w moim domku.
Spojrzał na mnie zdziwiony więc od razu dopowiedziałem.
-Każdy z nas ma swój własny dom w razie różnych, nieprzewidzianych wydarzeń. Wszystkie mają wyspecjalizowane kody więc nie potrzebujemy kluczy.
-Pewnie fajnie jest być bogatym, prawda?
-Jasne że tak. Gdybyś nie miał tej obsesji na punkcie lasu mógłbyś zobaczyć jak to jest.
-Czyżbyś chciał żebym zamieszkał z tobą?
Powiedział z chytrym uśmieszkiem obejmując mnie. Poczułem jak robię się czerwony.
-J...jasne że nie! Niby czemu miałbym zamieszkać z kimś takim jak ty!?
-Bo też się we mnie zakochałeś?
-N..nie wiem o czym mówisz!
-Oh... naprawdę?
Pociągnął mnie za rękaw odwracając twarzą do siebie. Jego delikatny uśmiech oraz łagodny wzrok sprawił że nie byłem w stanie się ruszyć a moje ciało zaczęło drżeć.
*Rusz się Usagi! Nie daj mu się obezwładnić!*
Wydawało mi się jakby wzrok Tochiego zamieniał moje ciało w kamień. Wyjątkowo trudno było mi odwrócić wzrok od jego pięknych oczu.
-Idziemy w końcu? Nie mam zamiar stać na tej ulicy do śmierci.
Delikatnie się uśmiechnął pozwalając zakończyć tą upokarzającą wymianę zdań. Ruszyliśmy ulicą i po 15 minutach skręciliśmy w boczną ścieżkę, odbiegającej od głównej drogi. Po kolejnych 20 minutach dotarliśmy do mojego domku. Nie był on za duży, miał on tylko dwa piętra, mały ogródek, i  kilka pokoi. W tym kuchnię, dwie łazienki, jadalnie, spory salon oraz kilka sypialni i bawialnie. Oprócz tego siłownię, pracownie malarską, i podziemny basen.
-Ty to nazywasz domkiem? To prawdziwa willa.
-Nie jest taki duży, nie ma nawet 1/4 wielkości naszego domu.
Wprowadziłem Tochiego do domu i oprowadziłem go po pokojach. Kiedy skończyliśmy oglądać ostatni z nich, czyli basen był już wczesny wieczór. Usiedliśmy razem na kanapie w salonie.
-Co masz zamiar teraz zrobić zajączku?
Zapytał w pewnym momencie. Oczywiście chodziło mu o to gdzie teraz zamieszkam. Nie chciałem z nim mieszkać w lesie ani wracać do domu a on nie mógł opuścić swoich zwierzaków.
-Nie wiem... ja... ja chciałbym... nie chciałbym zostać sam.
-Powiedz że chciałbyś żebym został.
Zrobiłem się czerwony i odwróciłem wzrok.
-Nie ma mowy żebym powiedział coś tak żenującego! Poza tym... niby czemu miałbym chcieć zamieszkać z tobą?!
-Bo ty też mnie kochasz.
-C... co masz na myśli mówiąc ,,też"?
-Kocham cię zajączku.
Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Wstałem z zamiarem odejścia, ale złapał mnie o tyłu i przytulił do siebie.
-N-nie mów tak żenujących rzeczy.
-Kocham cię... kocham bardziej niż jakiekolwiek inne zwierzę na jakie natrafiłem w lesie.
-Głupek... nie traktuj mnie jak byle jaką przybłędę z lasu!
-Wręcz przeciwnie... znaczysz dla mnie o wiele więcej niż ktokolwiek kogo spotkałem. Kocham cię zajączku.
-J...jeżeli tak... to... o-obiecujesz że zostaniesz ze mną?
Wiedziałem, jak żenujące było to pytanie, ale musiałem mieć pewność.
-Jeżeli ode mnie nie od kicasz to jasne że tak.
Jego ręce, które mnie obejmowały były takie ciepłe... jego głos obezwładniał moje ciało. Byłem gotowy pogrzebać całą moją dumę żeby być z nim.
-Zostań moim zajączkiem już na zawsze. Dobrze?
Pokiwałem tylko głową i odwróciłem się w stronę Tochiego. Objął moją twarz dłońmi i połączył nasze usta. Czułem jak wkłada swój język do moich ust. Chciałem go odepchnąć, ale... nie mogłem. Drżącymi rękoma chwyciłem jego koszulę przyciskając mocniej do siebie. Po chwili odczepił nasze usta. Było mi słabo, z trudem utrzymałem się na nogach opierając się głównie na jego koszuli. Czułem jak całą moją twarz pokrywa rumieniec a mój oddech był szybki i niemiarowy. Czułem się... jakoś tak dziwnie. Nie wiedziałem co to za uczucie ale nie mogłem się od niego oderwać.
-Coś się stało zajączku? Jesteś jakiś taki czerwony.
-Zamknij się... nie mam pojęcia co się ze mną dzieje.
Powiedziałem opierając się na jego torsie i oddychając ciężko.
-Aaa... już rozumiem.
Powiedział uśmiechając się lekko patrząc mi w oczy.
-Chociaż ty. Nie... nie mogę tego znieść... z-zrób coś z tym!
Powiedziałem ściskając jego bluzkę i opierając twarz na jego piersi.
-Naprawdę nigdy tego nie robiłeś?
-O..o co ci chodzi?
Nie odpowiadając połączył z powrotem nasze usta. Zaraz potem wziął mnie na ręce idąc w stronę sypialni. Kiedy weszliśmy do pokoju rzucił mnie na łóżko.
-Cz..czekaj. Co.. co robisz?
Kiedy wsunął ręcę pod moją bluzkę zdałem sobie sprawę jak bardzo zmieniłem nastawienie do niego.
-Mówiłem ci chyba że... masz... mnie... nie dotykać.
Mówiłem tak, ale ton mojego głosu był słaby. Nie umiałem mu się sprzeciwić, jak wcześniej. Pozwoliłem żeby zdjął ze mnie bluzkę, i rzucił ją na podłogę koło łóżka.
-Drżysz jak pochwycony zajączek.
-Znowu traktujesz mnie jak zwierzątko.
-Być może... ale dzisiaj nie będziesz osamotniony.
Powiedział wpijając się w moją szyję i delikatnie rozpinając moje spodnie. Po plecach przeszedł mnie dreszcz.
-C.. co ty... wyprawiasz?
Udało mi się powiedzieć, ciężko dysząc.
-Zakochałeś się we mnie. Złapałem cię jak wilk łapiący bezbronnego zajączka. Chcę teraz stać się z tobą jednością.
Jego spojrzenie, gesty, były takie inne niż przez cały ten czas. Jakby.. rzeczywiście był wilkiem. Pod jego dominacją czułem się taki bezbronny, jak zwierzątko za które mnie uważa.
-W porządku zajączku?
Powiedział patrząc mi w oczy. Pokiwałem niepewnie głową.
-Zrób coś żebym pozbył się w końcu tego uczucia. Ja... nie mogę go znieść.
-Czyli rzeczywiście nigdy tego nie robiłeś.
Obiema dłońmi zaczął zsuwać mi spodnie a językiem jeździć po moich sutkach. To uczucie, które mnie prześladowało tylko narastało z każdą chwilą.
-Tochi... czekaj... czekaj chwilę.
-Nie mogę już czekać. Chcę cię całkowicie posiąść jak wilk pożerający swoją zdobycz.
Chwilę potem rzucił moje spodnie koło leżącej już na ziemi bluzki. Leżąc na łóżku w samej bieliźnie czułem się słaby i bezbronny. Złączyłem nogi kiedy poczułem jak Tochi dobiera się do moich bokserek.
-Nie... nie tam... przestań...
-Mówiłeś że chcesz się pozbyć tego uczucia zajączku.
-Tak, ale... nie w ten sposób.
-Rodzice cię nie uświadomili w ,,tych" sprawach?
Pokręciłem tylko głową. Co prawda miałem zajęcia o tym w szkole, ale... skąd miałem wiedzieć że podnieci mnie psychol nazywający mnie zajączkiem?
-Ale chcesz to zrobić. W końcu już ci stoi.
Szybko spojrzałem w dół. Jakim cudem tak szybko mógł sprawić że... cholera.
-Co chcesz żebym zrobił zajączku?
Zapytał pochylając się przed moją twarzą jakby nie dość mu było upokarzania mnie.
-Głupek... musisz... mnie upokarzać jeszcze bardziej..?
-Powiedz to.
Wsunął rękę do moich bokserek delikatnie jeżdżąc ręką po moim kroczu.
-Ja... ja chcę... ach.. pocz- poczekaj chwilę. Nie... nnn..
Nie przerywał pieszczoty, wręcz przeciwnie.. przyśpieszał ją z każdą chwilą. Rzuciłem się na jego szyję wpijając się w jego usta. Musiałem na czymś wyładować uczucie podniecenia. Jego język pracował zwinnie i szybko, poruszając się w moich ustach. Na chwilę odkleiliśmy się od siebie. Nasze usta łączyła przez chwilę stróżka śliny.
-Pochłoń mnie proszę, jak wilk pochłaniający swoją ofiarę.
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. Chciałem znowu połączyć nasze usta ale Tochi zsunął się w dół przejeżdżając językiem od mojej szyi w dół aż dotarł do mojego penisa. Przestał przejeżdżać po nim ręką i wziął go do ust.
-Ach... ach, nie... pres... nie liż... nie liż tam...
Dosłownie chwila minęła zanim doszedłem w jego ustach. Biała ciecz pobrudziła jego twarz oraz całe łóżko. Mimo to, Tochi nie przerwał. Dalej liżąc moje krocze zaczął wkładać we mnie palec.
-Czekaj... co robisz..? Przez... ach
Nie robiąc sobie nic z moich protestów wkładał palec coraz głębiej.
-Rozluźnij się zajączku. Inaczej będzie cię boleć.
-Nie chcę... to boli...
-Spójrz na mnie.
Lekko uspokojony jego ciepłym głosem otworzyłem oczy, łącząc nasze spojrzenia. Było mi gorąco, chciałem stać się z nim jednym, ale... to tak bolało. Chwyciłem się kurczowo pościeli czując wchodzący we mnie drugi palec. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy bólu.
-Rozluźnij się zajączku. Obiecuję że będzie mniej boleć.
-N...nie wiem jak... nie mogę...
-Oddychaj głęboko i postaraj się nie spinać.
Chwile potem wyjął ze mnie palce. Miałem nadzieję że to już koniec, ale zaraz potem poczułem rozrywający ból z tyłu. Tochi powolnym ruchem wsuwał się we mnie.
-Ach... nnn... nie... przestań.. To boli...
Czułem okrutny ból oraz słone łzy spływające mi po policzkach.
-Już dobrze... wytrzymaj zajączku. Zaraz powinieneś się przyzwyczaić.
Pogłaskał delikatnie moje włosy wsuwając się coraz głębiej. Językiem zaczął lizać moje sutki. Desperacko złapałem się pościeli, zaciskając zęby i powstrzymując krzyk. Przytrzymał dłońmi moje uda, rozszerzając je żeby mieć do mnie większy dostęp. Na początku powolne ruchy z czasem robiły się coraz szybsze i agresywniejsze. Zerknąłem w oczy Tochiego, widziałem w nich niepochamowaną żądzę. Poruszał się coraz szybciej sprawiając mi przy tym straszny ból.
-Nie... ja... nie mogę już... przes.. aaa
Jego ruchy stawały się tylko jeszcze bardziej agresywne. Bolało... ale chciałem by mógł mnie posiąść. Robiłem co mogłem żeby nie krzyczeć ale jęki bólu i rozkoszy i tak roznosiły się po całym domu. Zwinne ręce Tochiego, przejeżdżające po moim penisie i język pieszczący sutki sprawił że osiągnąłem spełnienie jeszcze dwa razy, zanim poczułem jak wytryskuje się we mnie. Przestał się wtedy poruszać. Leżeliśmy tak chwilę bez ruchu. Oddychałem ciężko prawie czując jak nasze oddechy łączą się miedzy nami. Powoli zaczął wysuwać się ze mnie. Krople jego spermy i mojej krwi spływały mi po udach. Poczułem jak dłonią delikatnie gładził moje włosy. Przytuliłem się do niego, pozwalając by objął mnie ramionami i położył się przy mnie. Opatulony jego ciepłem szybko zasnąłem.

1 komentarz:

  1. Okej, to już piąty rozdział więc przydałoby się wreszcie coś napisać :P Sorki, ale nie mam siły komentować pod każdym rozdziałem, bo zanim zdążę to zrobić, chcę już czytać dalej. To opowiadanie coraz bardziej mi się podoba, oczywiście widać pewną różnicę pomiędzy nowymi rozdziałami, bo są nieco lepsze. (nic dziwnego w końcu się uczysz :D). Postacie mnie urzekły, chociaż brakuje mi czegoś. W niektórych miejscach akcja skacze z miejsca na miejsce i czuję jak emocje zbudowane przed chwilą nagle się urywają. Wybacz, że marudzę, ja po prostu źle się czuję, jak tego nie zrobię. Sama piszę, więc wiem jak czasami jest ciężko.
    Mimo wszystko opowiadanie czyta się lekko i przyjemnie. Uczucia postaci rozwinęły się bardzo szybko (wiem, że nie chciałaś przeciągać, ale ja po prostu strasznie nad tym ubolewam, lubię jak akcja rozwija się powoli-nie przejmuj się to chyba tylko ja :P). Ogólne wrażenie=Gdzie następny rozdział?
    Idę czytać, bo aż mnie zżera ciekawość.
    *-*
    I love this.
    Pozdrawiam Trill

    OdpowiedzUsuń