sobota, 9 listopada 2013

Zajączek XIII - Rozmowa

Przed kolejnym postem, chciałam wam ogłosić kilka rzeczy.
Wiem, że mój fp ( https://www.facebook.com/HistorieYaoi) miał służyć wyłącznie, do ogłaszania informacji o blogu, ale zaczęłam się zastanawiać, czy nie zacząć regularnie dodawać tam zdjęcia yaoi z np. krótkimi ciekawostkami dotyczącymi bloga. Napisałam to na stronie, ale spodziewam się, że nikt tego nie przeczytał. Swoją opinię co do tego pomysłu możecie napisać tutaj.
Myślę też nad tłem do fp. Kiedy zdałam sobie sprawę, że bez niego nie wygląda tak fajnie, zaczęłam jakiegoś szukać. Jednak, że nie mogłam żadnego znaleźć, uznałam, że będzie fajniej jak to wy wybierzcie jakiś obrazek, który ma się stać tłem na fp :D
Ostatnia sprawa: Obiecałam koleżance, że zareklamuję jej fanpeiga, którego dopiero co założyła. Na razie nie ma zbyt wielkiego poparcia, więc jej pomagam. Krótka informacja o fp ,,tej stronie możecie oceniać i promować wszelakie strony, o tyle, o ile mają one związek z mangą i anime.
https://www.facebook.com/renenzjeanime/info
To tyle :D Miłego czytania :D
******************************************
 

Nie miałem najmniejszej ochoty wracać i rozmawiać z rodzicami, ale nie chciałem siedzieć sam w moim domku. Całkowicie odzwyczaiłem się od samotności. Taksówka zatrzymała się tuż przed bramą do mojego domu rodzinnego. Ze względu na nasz status, zawsze przy niej stał strażnik. Miał nawet niewielki domek w naszym ogrodzie. Wszyscy goście, którzy chcieli wejść, musieli najpierw pogadać z nim. Otworzyłem furtkę kluczami i ruszyłem długą ścieżką przez ogród. Wcześniej martwiłem się co powiedzą rodzice, ale prawdopodobnie i tak ich nie będzie. To, że moja mama była ostatnio w domu, to był ewenement na skalę światową. Zapukałem do drzwi i wyczekiwałem ich otwarcia.

-Braciszek? Wróciłeś do nas...

Drzwi otworzyła Hana. Przynajmniej ona naprawdę się ucieszyła na mój widok. Przytuliła mnie mocno do siebie. Poczułem jej łzy na moim ramieniu.

-W porządku?

Zapytałem. Puściła mnie wtedy i pokiwała głową. Łzy nie pasowały do osoby tak dystyngowanej jak ona.

-Myślałam, że już nie wrócisz. rodzice właściwie nie przebywają w domu. Twierdzą, że nie są w stanie znieść tej atmosfery...

Na chwilę przestałem myśleć o Tochim. Najpierw zająłem się zapłakaną Haną a potem resztą rodzeństwa. Wszyscy poza Enmą bardzo się ucieszyli na mój widok. Ja też się cieszyłem się, że mogę znów być z rodziną. Radość psuła niestety świadomość, że muszę dzisiaj rozmówić się z rodzicami. Zapomniałem jednak o tym na chwilę, kiedy nasza kucharka podała obiad. Po jedzeniu Tochiego naprawdę brakowało mi prawdziwej kuchni. Zjedliśmy jagnię pieczone z lawendą i herbatę

-Jak się czujesz Usagi?

Zapytał mój najstarszy brat-Kashikoi przy jedzeniu.

-Nie najgorzej. Miałem trochę czasu by wszystko sobie przemyśleć.

Wszyscy pochylili głowy w niemym geście zjednoczenia. W końcu wszyscy byliśmy tylko ramką do idealnego obrazka rodziny.

-Nie opuścisz już nas Nichan, prawda?

Zapytał Raito z nadzieją w głosie. Jak był jeszcze mniejszy często się razem bawiliśmy, więc  mieliśmy trochę lepsze relacje za sobą niż z resztą rodzeństwa.

-Nigdy was nie opuściłem. Po prostu musiałem wszystko przemyśleć.

Resztę dnia spędziłem z rodzeństwem na pikniku. Rodzice nigdy za bardzo się nami nie przejmowali, ale dzięki temu nasza więź była bardzo silna. Dawno nie mieliśmy okazji pobyć gdzieś w piątkę, więc wszyscy bardzo się cieszyli. Oczywiście nie uniknąłem pytań, gdzie byłem przez te kilka dni. Nie ukrywałem prawdy.

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Długo czekałem na powrót rodziców. Musiałem z nimi pogadać. Około trzeciej rano wrócili. Dzięki wspólnej firmie często wracali razem.

-Usagi? Wróciłeś już... co za ulga. Czemu jeszcze nie śpisz?

Powiedział mój ojciec, gdy mnie zobaczył. Ich gra była żałosna.

-Nie udawajcie, że was to obchodzi. Byliście gotowi wykorzystać moją śmierć dla własnych korzyści. Jesteśmy w ogóle czymś więcej niż idealnym dokończeniem perfekcyjnej rodzinki?

Oboje westchnęli ciężko, zajmując miejsce na krzesłach, przede mną.

-Jesteście również dziedzicami naszej firmy.

-A więc coś takiego jak rodzina, nic dla was nie znaczy?

Spojrzeli po sobie. To było oczywiste, że mają nas gdzieś, ale nie powiedzieliby mi tego w twarz.

-Było dobrze, czemu teraz chcesz to zniszczyć?

Zapytał beznamiętnie mój ojciec. Tym jednym zdaniem zniszczył resztki więzi rodzinnych, jakie nas łączyły.

-Myślicie, że po tym jak byliście gotowi wykorzystać moją śmierć, wszystko będzie dobrze?

-Przecież nie chcesz tego stracić, prawda? Po prostu udawaj, że nigdy to się nie zdarzyło.

Miałem udawać, że nigdy nie zostałem porwany? Dobre sobie. Nie miałem zamiaru zapominać o Tochim. Ale jeżeli chodziło o rodzinę, nie miałem chyba wyboru. Moi rodzice zapewne byliby gotowi mnie wyrzucić, gdybym otwarcie ich nienawidził.

-Skoro chcecie przemilczeć fakt, że nic dla was nie znaczymy, chciałbym ustalić kilka reguł.

Ojciec oparł łokcie na stole, wpatrując się we mnie pytająco.

-Nie będziecie musieli udawać, że was obchodzę, ale macie grać przyjemniej dla Raito. Nie będzie to trudne, po prostu okłamujcie go tak jak do tej pory.

-To oczywiste. Ale nie możesz zrezygnować z nauki. Nie możemy sobie na to pozwolić. Nie martw się o pieniądze, będziesz dostawał kieszonkowe i udziały w firmie.

-Oczywiście, że będę się uczyć. Ale chciałbym, żebyście nie wtrącali się w moje życie.

-O ile nie będziesz zaniedbywał nauki, możesz wyjeżdżać gdzie chcesz i spotykać się z przyjaciółmi. I wysyłaj wiadomości, jak będziesz chciał opuścić dom na kilka dni.

-Dobrze, ale chodziło mi bardziej o...-zawahałem się na chwilę. Nie byłem pewny jak to sprecyzować.-o chodzenie na randki i tak dalej.

Mój warunek najwidoczniej zaszokował moich rodziców. Starałem się zachować beznamiętną twarz ale czułem, że zalewam się rumieńcem.

-Oczywiście w tej kwestii nie możemy dać ci wolnej ręki. Twoja dziewczyna musi być z dobrego domu. Nie możemy pozwolić, żebyś wybrał sobie pierwszą lepszą przybłędę. Rozumiemy się?

Chciałem wykłócić się w tej kwestii, ale nie miałem za bardzo jak. Wynegocjowanie czegokolwiek to i tak było dużo. Kiwnąłem głową i poszedłem do pokoju. Od rana, Tochi nie wysłał mi żadnej wiadomości. Wiem, że była czwarta rano, ale bardzo potrzebowałem rozmowy z nim.

,,Cześć Tochi. Właśnie przeprowadziłem rozmowę, z moimi rodzicami. Dopiero co wrócili z pracy. Jednak ja i moje rodzeństwo nic dla nich nie znaczymy. Jesteśmy tylko dekoracją. Nawet nie zaprzeczali, gdy ich o to zapytałem. Poprosiłem ich, żeby przed moim rodzeństwem grali, że cokolwiek dla nich znaczymy. Odszedłbym z domu, gdybym tylko miał taką możliwość, ale nie poradziłbym sobie sam. Zastanawiam się jak teraz będzie wyglądać moje życie. Do tej pory starałem się uczyć, żeby rodzice byli ze mnie dumni, a teraz wiem, że i tak mają to gdzieś. Moje sukcesy liczą się dla nich tylko wtedy, gdy mogą się mną pochwalić w towarzystwie. Co powinienem zrobić? Boli mnie fakt, że nic nie obchodzę moich rodziców."

Miałem tylko nadzieję, że Tochi nie pogniewa się, że piszę do niego w środku nocy. Oparłem głowę na poduszce przyciskając telefon do piersi. Miękkie łóżko tak bardzo różniło się od tego, na którym spałem przez ostatni czas. Poczułem dziwną ulgę. Miałem przynajmniej pewność, że po obudzeniu nie zobaczę przed sobą jednego z licznych potworów, mieszkających u Tochiego, że nie zostanę uduszony we śnie, że nie będę musiał kolejnego dnia chodzić przez wiele godzin. Dźwięk sms momentalnie wyrwał mnie z zamyślenia. Włączyłem wiadomość od Tochiego.

,,Nie jestem zdziwiony, że tacy się okazali. Po poznaniu ich, spodziewałem się wszystkiego. Bądź dzielny zajączku i nie martw się nimi. Postaraj się żyć jak dawniej i nie myśleć o swoich rodzicach. Trzymaj się. Kocham cię.

                                            Tochi"

Poczułem wstępujący na twarz rumieniec oraz szybsze bicie serca. Tak bardzo chciałem móc się do niego przytulić. Nawet na taką odległość był wstanie zniszczyć mnie psychicznie. Schowałem twarz w poduszkę i ponownie się rozpłakałem.

-Nichan? Coś się stało?

Podszedł do mnie Raito. Nie chciałem, żeby widział jak płaczę, więc szybko starłem łzy.

-Czemu nie śpisz?

-Obudziłem się gdy usłyszałem jak płaczesz. Coś się stało?

Usiadł koło mnie, wpatrując się we mnie.

-Nic mi nie jest.

-Chodzi o rodziców?

Wiedziałem, że jeżeli nie powiem Raito prawdy będzie się o wszystko oskarżał i wmawiał sobie różne scenariusze.

-Nie chodzi o rodziców. Po prostu stęskniłem się za kimś.

Przytuliłem brata do siebie. Miałem jednak nadzieję, że niczego się nie domyśli.

-Chodzi o pana Tochiego?

Przeszedł mnie dreszcz gdy usłyszałem słowa Raito. Przecież nie mogłem mu powiedzieć, że się zakochałem w facecie!

-Nie wstydź się Nichan. Ja też raz płakałem jak opuścił mnie przyjaciel.

Co za ulga... niczego się nie domyślił... Wtulił się we mnie, zamykając oczy. Położyłem się z nim na łóżku, próbując zasnąć.

 

 

1 komentarz: