Jakoś udało mi się dorwać do neta, więc gratisową notę wstawiam już dzisiaj :D
Trochę niefortunnie wybrałam sobie dzień, ale wczoraj nie mogłam dostać się do neta a spodziewałam się, że chcecie przeczytać dalszą część jak najszybciej, więc dodaję ją akurat w Wielkanoc.
Skoro mamy taki piękny dzień to wszystkiego najlepszego, rodzinnych, ciepłych świąt, wesołego jajka i... wszystkiego najlepszego.
A teraz miłego czytania o pieprzących się gejach :3 (wybaczcie, musiałam :'D)
P.S Niestety w święta nie mam czasu na pisanie, więc nie mogę dodać żadnego dodatkowego posta. Zwłaszcza, że zaraz po świętach mam testy, do których muszę się szykować. W zamian za to macie trochę dłuższą część(aż 7 stron)
***********************************
- Możesz łaskawie przestać się uśmiechać?!
Powiedziałem zirytowany, siedząc na kanapie w salonie.
Ciągle miałem na sobie wyłącznie za dużą koszulę Tochiego. Nic nie
odpowiedział, patrząc na mnie z dołu i wyciągając plastry i wodę utlenioną z
apteczki.
- Wybacz zajączku. Tylko się dziwię, że dałeś się tak
załatwić.
- Haa..?! A niby czyja to wina?
- Trzeba było powiedzieć. Nie zauważyłeś, że coś jest nie
tak?
Odkręcił butelkę z wodą utlenioną i uniósł lekko moją nogę.
Z podartego kolana skapywała krew. Musiałem się obetrzeć, kiedy klęczałem na
płytach basenowych.
- Może trochę zapiec.
Zagryzłem zęby, kiedy płyn został nalany na moją ranę.
Strasznie piekło. Chwilę potem woda utleniona została również wylana na moje
drugie kolano.
- Aż dziwne, że wcześniej tego nie poczułeś.
- Zamknij się. To nie jest zabawne.
Kiedy płyn przestał bąbelkować, Tochi przykleił do mojego
kolana plaster.
-Wiesz, myślę, że robienie tego na basenie nie było
najlepszym pomysłem.
- No co ty nie powiesz?!
Zaśmiał się tylko, całując mnie w policzek. Odwróciłem
twarz, rumieniąc się lekko.
- Więc co chciałbyś porobić zajączku? U mnie możemy łazić po
lesie, ale po twoim liście uważam, że lepiej by było, gdyby tutaj nas nie
widzieli razem.
Wzdrygnąłem się na przypomnienie mojego listu. No tak...
miałem mu powiedzieć prawdę o mnie i o Minako. Jednak... dopiero co się
spotkaliśmy. Miałem jeszcze czas, żeby mu powiedzieć prawdę.
- To może... obejrzymy jakiś film? Cywilizowani ludzie
spędzają czas w ten sposób.
- Siedzą godzinami przed telewizorem wpatrując się w ruchome
obrazki? To musi być szalenie interesujące.
- Bardziej niż godzinne wgapianie się w rosnącą trawę.
- Zgoda. To co chcesz obejrzeć?
- Sam coś wybierz. Filmy są w szafce pod telewizorem. Ja
przygotuję jedzenia.
- Ty?
- Myślisz, że jak oglądaliśmy filmy a nie było służby to
zamawialiśmy popcorn? Co prawda zwykle robił go Kashikoi i nie był aż taki
dobry, ale przygotowanie przekąsek nie powinno
być trudne.
Wstałem z kanapy, idąc w stronę kuchni. Dopiero po chwili
poczułem na sobie spojrzenie Tochiego. Odwróciłem się w jego stronę. Siedział
na kanapie, trzymając głowę na oparciu i wbijając we mnie spojrzenie z łagodnym
uśmiechem.
- Co?
Spojrzałem w dół. Dopiero wtedy przypomniało mi się, że
praktycznie nic na sobie nie mam. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony,
obciągając bluzkę tak nisko jak byłem w stanie.
- Możesz przestać się gapić?!
- Nie.
Uśmiechnął się serdecznie odpowiadając. Miałem wielką ochotę
podejść i go uderzyć. Ruszyłem w stronę schodów. Chciałem już pójść do pokoju i
się ubrać, ale w ostatniej chwili przypomniałem sobie, że w tym przypadku
wchodzenie po schodach nie byłoby najlepszym pomysłem. Całe szczęście, że na
dole też miałem różne ubrania. Przebrałem się tak szybko jak było to możliwe i
wróciłem do Tochiego, rzucając mu jego koszulę.
- Jak chcesz możesz ją zatrzymać. Tobie w niej bardziej do
twarzy.
Nie zaszczyciłem go odpowiedzią, idąc do kuchni. Sam byłem w
szoku, ale bez problemu przyszykowałem popcorn z mikrofali.
- Hej zajączku, może być horror?
- Jasne...daj, włączę. Ty możesz naszykować jedzenie.
Przekąski są w szafkach w kuchni.
Wymieniliśmy się z miejscami. Zerknąłem na płytę, którą
wybrał. Nie znosiłem horrorów, ale nie mogłem mu tego powiedzieć. Śmiałby się,
że się boję. Miałem tylko nadzieję, że nie będę wyglądał na zbyt przerażonego.
W dodatku Tochi wybrał chyba najgorszy z możliwych horrorów. O facecie,
grasującym w lesie, który wyżynał po kolei grupkę nastolatków, którzy
przyjechali spędzić wakacje w domku letniskowym. Jakby już wystarczająco mnie
nie przerażało spanie w lesie.
- Coś nie tak z filmem, zajączku?
- Nie... w porządku.
Odparłem, wkładając płytę do DVD i stopując film na
pierwszych sekundach. W tym czasie Tochi zaczął nosić na stół miski wypełnione
popcornem, chipsami, paluszkami, chrupkami i innymi przegryzkami. Na końcu
przyniósł colę i dwie szklanki.
- Muszę przyznać, że masz dobrze zaopatrzony ten domek. Często
tu przychodzisz?
- Różnie. Bywają miesiące, że nie pojawiam się tu ani razu a
czasem siedzę tutaj niemal cały czas. Mimo to, przekąski są tu zawsze.
Tochi usiadł tuż przy mnie, obejmując mnie ramieniem.
Wyślizgnąłem się z jego uścisku, włączając film i biorąc miskę z chipsami.
Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, jednak uśmiechnął się po chwili, ponownie
przysuwając się do mnie, jednak tym razem objął tylko moją dłoń. Zarumieniłem
się, ale nie wyrwałem ręki. Skupiłem się na filmie, ignorując wstyd.
Jednak wraz z rozwojem akcji przysuwałem się coraz bliżej do
Tochiego. Kiedy psychopata urządzał okrutną rzeź po kolei na członkach grupy,
wręcz się do niego przyklejałem. Nie przeszkadzało mi już nawet, że przytulał
mnie do siebie. Co i rusz cały czerwony chowałem twarz w jego koszuli, gdy
psychopata przebijał ludzi nożem, albo torturował, zdzierając z nich skórę. W
kulminacyjnej części filmu, praktycznie nie patrzyłem na ekran. Wiedziałem, że
główny bohater przedziera się przez las, próbując uciec przed mordercą. Napięta
muzyka i szum krzaków były dla mnie wystarczająco przerażające. Odwracałem się
co jakiś czas, ale na krótko. Nienawidziłem horrorów. Byłem pewny, że jakoś go
zniosę, ale byłem słabszy niż myślałem. W końcu, gdy spojrzałem w ekran,
chłopak stał na obrzeżach lasu, przy sporej wsi. Wschodziło słońce. Za drzewami
był widoczny jakiś ruch, ale szybko zniknął. Chłopak pobiegł na policję.
- Przykro nam, ale to niemożliwe. W tym lesie nie ma żadnego
domku letniskowego, ani nawet jakiejkolwiek drogi. Dostać się tam można tylko
przedzierając się przez krzaki.
Chłopak kręcił głową wycofując się z posterunku. Pojechał w
miejsce, gdzie wjeżdżali do lasu. Oczywiście drogi nie było. Zamiast niej stał
przy lesie skromny nagrobek. Przez chwilę patrzył na grób po czym bez słowa
wsiadł do auta i pojechał dalej. Wtem zza nagrobka wychylił się ten psychopata.
Oblizał się lekko, patrząc za odjeżdżającym chłopakiem. W tym momencie na
ekranie pojawiło się czarne tło, z krwistym napisem na środku ,,the end?".
Przeszedł mnie
dreszcz. Czułem, że nie będzie mi łatwo zasnąć przez najbliższe kilka dni.
Tochi przytulił mnie mocniej, czochrając moje włosy.
- Nie mówiłeś, że boisz się horrorów zajączku.
- Zamknij się! Zrobiłeś to specjalnie!
Odepchnąłem go od siebie, obarczając go wściekłym
spojrzeniem.
- Wystarczyłoby, żebyś powiedział, że nie chcesz tego
oglądać.
- Żebyś miał okazję się ze mnie ponabijać! Jeszcze czego!
- Nie mógłbym się z ciebie śmiać. Przecież cię kocham. Ale
przyznaję, twój widok, drżącego z przerażenia był doprawdy rozkoszny.
- Tyyy...
- Zgoda, może zrobiłem to specjalnie... może.
Wściekły złapałem poduszkę z kanapy, rzucając ją w twarz
Tochiego. Złapał ją w locie, uśmiechając się przyjaźnie.
- Twoja duma doprowadziła cię do tego, że ją straciłeś.
Prychnąłem tylko, odwracając głowę. nagle mi się
przypomniało, że miałem być do 18 w domu. Wyjąłem telefon i napisałem do Hany,
że wrócę jutro.
- Co tam piszesz, zajączku?
- Nic. Wysyłam wiadomość, do Hany, żeby się nie martwiła.
Zanim zdążyłem kliknąć ,,wyślij" Tochi wyrwał mi
telefon.
- Ooo... to takie słodkie, że chcesz spędzić ze mną noc.
- Nic takiego nie powiedziałem! I oddaj mi mój telefon!
Grzecznie podał mi komórkę.
- Skoro nie chcesz spędzić ze mną nocy to po co tak pisałeś?
- Miałem zamiar spędzić noc w moim domu. Nie koniecznie z
tobą.
Uśmiechnął się tylko uroczo, powodując u mnie szybsze bicie
serca. Po chwili złapał przód mojej koszuli, namiętnie mnie całując. Położyłem
dłonie na jego piersi, zaciskając je w pięści. Wplótł dłoń w moje włosy, bawiąc
się nimi. Drugą dłonią podwinął moją koszulkę. Jakimś cudem udało mi się zebrać
w sobie siły i odepchnąłem go od siebie.
- Coś się stało, zajączku?
- Tak! Stało się! Chcesz mnie wykończyć!
Spojrzał na mnie niepewnie. Dopiero po chwili zrozumiał, co
mam na myśli.
- Nie sądziłem, że jesteś taki delikatny. W końcu kochaliśmy
się tylko raz od tygodnia.
- N- nie bądź taki otwarty!
Zalałem się rumieńcem, opuszczając głowę.
- No dobrze, dobrze. To jak? Może w coś zagramy? Masz jakieś
gry planszowe?
- Od wieków nie grałem w gry planszowe. Ale chyba wiem,
gdzie mogę mieć szachy.
- Zgoda. Mogą być szachy. Za każdy zbity pionek zadanie do
wykonania. No wiesz żeby było ciekawiej.
- Może być. A umiesz grać w ogóle w szachy?
- Wiem jak poruszają się poszczególne figury, chyba
wystarczy, co?
Uśmiechnąłem się do siebie. Nie powiem, że nie było to
szczególnie uczciwe z mojej strony, ale w końcu on sam chciał w coś grać.
- Więc co zyska definitywny wygrany?
- Cóż... może do końca mojej wizyty, wygrany będzie mógł
prosić przegranego o co tylko zechce.
- Zgoda.
Szybko znalazłem szachy i rozstawiłem na stole.
- Ja biorę czarne.
Powiedziałem z uśmiechem, unosząc do góry pionka, którego
zaraz ustawiłem na szachownicy. Tochi tylko kiwnął głową.
- Więc ja zaczynam.
Pierwszy pionek padł już po 5 minutach gry. Nie... to nie
był pionek Tochiego i nie był to żaden strategiczny ruch z mojej strony. Po
prostu miał trochę szczęścia.
- Więęęc... mam teraz jedno życzenie, tak?
- Mhmmm... ale nie przyzwyczajaj się. To jedyny pionek,
jakiego zbijasz w tej grze.
- Rozbierz się ♥
- C-c-c-c-c-co?
Wyprostowałem się gwałtownie, a na twarz wstąpił mi soczysty
rumieniec.
- Słyszałeś.
- Nie przeginasz aby troszeczkę? To dopiero pierwsza zbita
figura. W dodatku zwykły pionek.
- Dobra... możesz zostać w bokserkach. Chyba, że od razu
chcesz się poddać.
Uśmiechnął się delikatnie, przyglądając się mojej reakcji.
Najchętniej bym się poddał, ale i tak pewnie potem kazałby mi się rozebrać.
- Chwila... nie możesz od razu wymagać ode mnie... czegoś
takiego.
- Niech ci będzie. Daruję ci wyjątkowo. Możesz zacząć od
zdjęcia koszulki.
Ręce zaczęły mi drżeć, tak bardzo chciałem go walnąć. Jednak
nie mogłem odpuścić już na samym początku. Z niemałym wahaniem, ściągnąłem z
siebie bluzkę, kładąc ją na stole. Tochi uśmiechnął się z satysfakcją. Po
kolejnych pięciu minutach byłem zmuszony ściągnąć także spodnie.
- Jakoś nie najlepiej ci idzie, zajączku.
- Z- zamknij się. Mam obmyśloną taktykę. Zobaczysz, zwyciężę
lada chwila.
- Mhmmm... a tymczasem. - Tochi przestawił wieżę na drugi
koniec pola, gdzie wcześniej stał mój skoczek. Zacisnąłem z wściekłości zęby,
czekając na kolejne, kompromitujące zadanie.
- Czyżbyś nie umiał przegrywać, zajączku?
- Jeszcze nie przegrałem. I bynajmniej nie chodzi o tracenie
figur, tylko te idiotyczne zadania.
- A właśnie, a propo zadań...
Tochi oparł łokieć o stół, kładąc głowę na dłoni i
przechylając ją lekko. Wtem otworzył szerzej oczy a na usta wstąpił mu uśmiech,
który ewidentnie świadczył o tym, że przyszło mu na myśl coś, co zdecydowanie miało
mi się nie spodobać.
- Pocałuj mnie.
Powiedział z szerokim uśmiechem, pochylając się nad stołem i
przysuwając do mojej twarzy.
- Co?
- Pocałuj mnie.
Przysnął się jeszcze bliżej, praktycznie opierając czoło o
moje czoło i o mało co, nie przewracając figur na szachownicy. Opuściłem twarz,
czując jak się rumienię.
- N-nie sądzę, żebym był w stanie to zrobić.
- Czemu nie?
- B-bo to żenujące...
Przysunął się jeszcze bliżej, zatrzymując się w odległości
kilku centymetrów od moich ust.
- Proszę, wystarczy, że się odrobinę przysuniesz.
- T-to dla mnie zbyt żenujące.
spróbowałem się odsunąć, ale przytrzymał mój kark, nie
pozwalając mi na to.
- No dalej, spróbuj. Dla mnie?
W jego oczach dostrzegłem coś, jakby błagalny błysk. Zacisnąłem
mocno powieki i wargi. To był przecież tylko pocałunek. Nie raz już się z nim
całowałem. Nie powinienem więc się teraz tym przejmować. Robiłem z nim przecież
dużo gorsze rzeczy, niż najzwyklejszy pocałunek. Przysunąłem się odrobinę.
Wyraźnie czułem jego oddech na ustach. Był dosłownie milimetry ode mnie.
Zebrałem w sobie całą możliwą siłę i determinacje i z niemałym wysiłkiem
pokonałem te kilka milimetrów, czując smak jego ust. Przyciągnął mnie do siebie
mocniej, jeżdżąc palcem po moim policzku. Nie wiem czemu, ale tym razem jego
pocałunek był... bardziej czuły i namiętny. Oparłem ręce na stole, podnosząc
się odrobinę, żeby łatwiej mógł mnie całować. Po dłuższej chwili puścił mnie,
odsuwając się odrobinę. Oddychałem ciężko, przez otwarte usta. Z trudem byłem w
stanie myśleć teraz o czymkolwiek oprócz Tochiego.
- Twój ruch.
Powiedział cicho, przełykając ślinę. Na jego policzkach
widziałem lekki rumieniec. Bynajmniej nie spowodowany wstydem. Spojrzałem z
góry na szachownicę i poruszyłem gońcem, zaszachowując białego króla.
- Szach.
Powiedziałem, wciąż oddychając ciężko i nie cofając się na
krzesło. Tochi, ciągle stojący tuż przede mną, zerknął na szachownicę, ruszając
się damą.
- Szach mat.
Spojrzałem z niedowierzeniem. Jednak na pierwszy rzut oka
widziałem, że definitywnie przegrałem. Spojrzałem ponownie na Tochiego.
- Kochaj się ze mną.
Powiedział tylko, ponownie całując mnie namiętnie.
Zarzuciłem mu ręce na szyję, przyciskając do siebie. Nie miałem siły
psychicznej by się z nim sprzeczać. Tochi pociągnął mnie na stół. Ukląkłem na
nim, nie odrywając się od Tochiego. Zrzuciłem szachownicę wraz ze wszystkimi
figurami na podłogę. Tochi delikatnie położył mnie na stole, również na niego
wchodząc i przyciskając mnie do blatu. Wsunął dłoń do moich bokserek,
zaczynając mnie podniecać. Jęknąłem, odrywając się od jego ust. Wpił się
jednocześnie w moją szyję.
- N-nie... Tochi... poczekaj chwilę... n-nie na stole. Chodźmy
na kanapę.
Pokręcił tylko głową, nie przerywając czynności. Wkrótce
potem nie byłem w stanie nic powiedzieć, bo z ust wydobywały mi się wyłącznie
jęki rozkoszy i nierówne oddechy. Wkrótce potem biała ciecz zabrudziła
całkowicie moje bokserki i skapywała na stół. Ścisnąłem koszulę Tochiego,
chowając w niej czerwoną twarz.
- Ach... T-tochi...
Odrzuciłem głowę w tył, kiedy poczułem jak wkłada we mnie
swój palec. Jęknąłem, kiedy poruszał nim we mnie zwinnie. Wkrótce włożył we
mnie drugi palec, robiąc we mnie nożyce. Wolną ręką ściągnął i zrzucił moje
bokserki. Przysunął się do mojej twarzy, znów wpijając się w moje usta.
Przytrzymałem go za szyję. Rękoma rozłożył moje uda, powoli i delikatnie we
mnie wchodząc. Wkrótce przyśpieszył ruchy, posuwając mnie boleśnie. Zaciskałem
pięści, starając się powstrzymać jęki bólu i rozkoszy.
Wspaniałe ^*^
OdpowiedzUsuńDzięki ^^
UsuńCzekam na więcej !! Rozdział niesamowity ;). Duuuużooo weny życzę ^^.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki :3
Usuń<3
OdpowiedzUsuń<3 <3
<3 <3 <3
Hehehehe WOW Zajączek sam zaproponował kanapę X'D To już coś. Normalnie sukces xD
<3
Zauważ, że miał do wyboru kanapę albo stół na którym je :3
UsuńCudne *-* kiedy następna część?
OdpowiedzUsuńJak zwykle w sobotę :D
UsuńWięc wchodzę na tę stronę, przez zupełny przypadek, i tak po prostu czytam rozdział wyrwany z kontekstu. (...)
OdpowiedzUsuńZajebiste *-*
Może i nic nie rozumiem, ale moja strona kochająca yaoi, mówi mi że trzeba przeczytać wcześniejsze rozdziały. Jak znajdę trochę czasu to się za to wezmę.
Keep it up :P
Ps: Myślałaś o zmianie szablonu? Taka zajebista treść, a szablon raczej taki sobie. Jest pełno szablonów do pobrania... Jak chcesz to mogę pomóc, jeśli się na tym nie znasz.
Pozdrawiam i weny życzę.
Trill
Mi się tam szablon się dość podoba, ale jeżeli twierdzisz, że mogę znaleźć jakiś lepszy to bardzo chętnie przyjmę pomoc :D
UsuńMożesz napisać do mnie wiadomość na moim fp :3
https://www.facebook.com/HistorieYaoi