niedziela, 15 czerwca 2014

Zajączek LIV - Opieka

Witajcie w kolejnej części zajączka. Zanim zacznę chcę jeszcze wam coś napisać.Kilka osób pewnie już zauważyło, że chociaż piszę nienajgorzej, to z rysowaniem u mnie gorzej. Dobrze, że inni mają w innych dziedzinach niż pisanie większy talent niż ja. (w tym Trill, której dzieło możecie podziwiać, czytając bloga) tym razem jednak przedstawię wam dzieło mojej znajomej  jak również od niedawna fanki - Masami Mikuo. Wedle obietnicy dedykuję jej również ten post. Szkoda, że nie jakiś bardziej optymistyczny, ale mam nadzieję, że jej rysunek nieco poprawi jego nastrój. ^ ^
 awww...
 
**************************************
Kolejne dni były istnym koszmarem. Musiałem zajmować się zarówno Tochim jak i jego zwierzakami. Musiałem łazić kupować karmę, jedzenie oraz zmieniać Tochiemu opatrunki. Na szczęście nie byłem zmuszany do gotowania a Tochi sam zajmował się opatrywaniem zwierząt. Czułem się jakbym sam był służącym, którzy tak licznie pracowali w naszym domu. Naszym domu... zastanawiałem się, czy uda mi się jeszcze tam wrócić.
- Jak się czujesz? - Zapytałem.
- Coraz lepiej. Dziękuję.
- W porządku.
- Dalej myślisz o swojej rodzinie?
- To chyba oczywiste. Chcesz czegoś?
- Żebyś przestał się tym katować.
- Przejdzie mi w końcu. Najlepiej będzie, jak po prostu szybko wydobrzejesz.
- Skoro tak, wydobrzeje tak szybko, jak to możliwe. Zrobisz mi herbatę?
- Jasne...
Wlałem wodę do czajnika i położyłem go na kuchenkę. Tochi ostatnio poinstruował mnie jak działały tutaj urządzenia. Na moje nieszczęście ciągle ledwo stał, więc nie mógł wykonywać prawie żadnych prac. Dobrze, że opieka nad zwierzętami nie wymagała od niego zbyt wiele siły. Ech… przynajmniej byłem zwolniony ze spania z nim każdej nocy.
  Kiedy czajnik zaczął piszczeć, zdjąłem go z kuchenki. Drugą ręką wziąłem szklankę, do której zacząłem wlewać wrzątek. Woda jednak spłynęła po zewnętrznej części szklanki, zalewając moją rękę. Wrzasnąłem, puszczając szklankę i czajnik.
- Zajączku! Nic ci nie jest?
Tochiemu jakoś udało się jakoś wstać wstać. Z trudem podszedł do zlewu, mocząc ścierkę chłodną wodą.
- Daj rękę - Powiedział, siadając na krześle. Usiadłem przed nim i wykonałem polecenie, ledwo się powstrzymując od jęczenia z bólu. W oczach stanęły mi łzy.
- Już dobrze. Nie jest tak źle. Nie ruszaj się.
Pokiwałem głową. Tochi poszedł z trudem po apteczkę. Najpierw delikatnie nałożył maść na ranę a potem obwinął moją rękę bandażem.
- Chyba jednak prace domowe nie są czymś, za co powinieneś się brać.
Tochi zaśmiał się krótko. Nie wiem czemu, ale jego śmiech tym razem wydał mi się niesamowicie irytujący. Wstałem gwałtownie z krzesła, patrząc na niego z góry.
- No właśnie! Nie nadaję się na pomoc domową! Całe życie spędziłem w bogatej rodzinie! Nie musiałem robić nic co ma związek z porządkami czy gotowaniem! Nie nadaję się do takiego życia! Mam dosyć tego wszystkiego!
Zrzuciłem szklankę z wrzątkiem z blatu. Woda i kawałki szkła rozprysnęły się po całej podłodze. Nie przejąłem się tym kompletnie. Złapałem mój plecak, w którym miałem najpotrzebniejsze rzeczy i opuściłem domek. Poszedłem szybko w stronę wsi. Musiałem odpocząć. Odpocząć od tej całej pracy, zwierzaków... nawet od Tochiego. Wiem, że to nie jego wina, że był w takim stanie, ale nie mogłem znieść tego, że musiałem pracować. Poszedłem do marnej knajpy, która znajdowała się we wsi. Zamówiłem sobie pełny obiad. Pijąc herbatę udało mi się jakoś uspokoić. Zastanawiałem się, co powinienem teraz zrobić. Nie mogłem zostawić Tochiego, ale nie wiedziałem, czy zniosę zajmowanie się nim chociaż dzień dłużej. W dodatku nie wiedziałem, gdzie indziej mógłbym się udać. Nie mogłem wrócić do rodziców a mój własny domek byłby dla mnie samego zdecydowanie zbyt pusty. Ciekawe czy moje rodzeństwo się o mnie martwiło. Pewnie chcieli dać mi kilka dni spokoju i dobrze wiedzieli, że jestem w dobrych rękach.
- Jakiś problem?
Podniosłem spojrzenie. Przy moim stoliku stał kelner. Uśmiechał się delikatnie, trzymając menu.
- Niekoniecznie...
- Coś nie tak z jedzeniem? - Nalegał.
- Miałbym kilka uwag, ale jak na tak podrzędną knajpę w małej wsi mogłoby być gorzej.
Kelner pokiwał głową. Pewnie zastanawiał się, co dokładnie mam na myśli.
- Wiesz... mimo wszystko nie wyglądasz najlepiej. Może mógłbym ci jakoś pomóc?
- Nie powinieneś zajmować się klientami?
Kelner odwrócił się w stronę reszty restauracji. Czy może raczej... karczmy lub gospody. Bo miejsce to przypominało raczej obskurny bar ze średniowiecza. Tak czy tak miejsce to było niemal całkowicie puste. Kilkoro gości jadło w spokoju swoje skromne posiłki. Patrząc na tępo ich jedzenia przypuszczałem, że może im to zająć co najmniej kilka godzin. Widocznie brak jakichkolwiek zajęć dobrze wpływał na kreatywność w spędzaniu wolnego czasu.
- Myślę, że chwilowo sobie poradzą.
- Więc tak się tutaj pracuje, co?
- Mało ludzi to możemy wszystko przyjmować na ludzie. Taki urok wsi.
Przewróciłem oczami, biorąc łyka herbaty. Kelner dosiadł się do mnie.
- Plusem też jest to, że właściwie wszyscy się tu znają.
Nawet nie uniosłem spojrzenia znad mojego obiadu.
- To ty umawiasz się z tym leśniczym, prawda?
Zakrztusiłem się herbatą, o mało co nie wypluwając jej na stół.
- C-co?
Powiedziałem w końcu, kiedy udało mi się złapać oddech.
- A nie? Przyjeżdżasz tu średnio raz na dwa tygodnie. Zawsze idziesz do lasu. A droga ta prowadzi wyłącznie do mieszkania leśniczego. Twoim rodzicom nie podoba się ten związek, co? Nie ma się zresztą co dziwić. Jeżdżąc takim autem na bank są co najmniej milionerami. Chłopak z takiej rodziny nie powinien chyba chodzić z leśniczym. Zwłaszcza tak ekscentrycznym jak Tochi. On niemal nie wychodzi ze swojego lasu. Jeżeli już to po to, żeby kupić jedzenie dla swoich zwierzaków. Wydaje się być miły, ale lepiej sobie radzi z kontaktach ze zwierzakami niż ludźmi. Jakim cudem w ogóle poznał kogoś takiego jak ty?
- Chwila, chwila. Nie wiem, co w tym grodzie mówią na mój temat, ale Tochi jest tylko moim przyjacielem. Nic więcej.
- I dlatego mieszkasz u niego od kilku dni?
- Czy w tej wsi wszyscy wszystko wiedzą?
- Mamy dobry monitoring w postaci ludzi, nie mających nic do roboty. Więc co ci się stało?
- Nie twoja sprawa.
- Zawód miłosny?
- Twój szef nie ma nic przeciwko temu, że wcinasz się w prywatne życie twoich gości?
- Nie specjalnie. Właściwie byłby mi wdzięczny, gdyby w końcu dowiedział się kim jest ten tajemniczy chłopak, który odwiedza naszego leśniczego.
- Nie wasza sprawa. Zresztą, pewnie i tak zapewne niedługo wrócę.
- Czyli jednak zawód miłosny?
- Nie. Zdecydowanie nie. Po prostu nie mogę dłużej znieść życia w takim miejscu. U mnie są pokoje większe od tutejszych domów. Nie nadaję się do tutejszego życia. Zwłaszcza teraz, bo muszę pomagać Tochiemu w domu.  
- Więc czemu ciągle tu jesteś?
- Nie mam bladego pojęcia. Ale na pewno nie po to, żeby wdawać się w dyskusje z kelnerem w jakiejś podrzędnej wsi.
- Tochi wydaje się miłym człowiekiem. I bardzo młodym jak na leśniczego. Niejedna dziewczyna ze wsi do niego wzdycha. A on wybrał sobie jakiegoś chłopaczka z miasta. Urocze.
- Już ci tłumaczyłem, że jestem po prostu jego przyjacielem.
- A dla przyjaciół chyba warto się poświęcić i im pomóc, prawda? Zwłaszcza, kiedy nie są w stanie poradzić sobie sami.
- To nie dla kogoś takiego jak ja. Nie nadaję się do pracy jako sprzątaczka czy kucharz.
- Rozumiem. A prawdziwy przyjaciel chyba nie powinien chyba od ciebie tego oczekiwać, co?
- No właśnie.
- Nawet jeżeli nie jest w stanie robić tych rzeczy sam, prawda?
Odstawiłem kubek piorunując kelnera spojrzeniem. Nie miałem ochoty słuchać rad od kogoś tak nisko postawionego jak on.
- To nie twoja sprawa - Odparłem chłodno - I nie chcę, żeby cała wieś zaraz poznała wszystko o moim życiu.
- No dobra. Już odpuszczam. Wybacz, ale w takich miejscach jak to nie ma zbyt wielu rzeczy, o których można mówić. Ktoś taki jak ty to prawdziwa sensacja.
- Niewątpliwie...
- Przepraszam. Odpuszczę już ten temat. Ale jakbyś powiedzmy potrzebował rady, albo chciał pogadać, to możesz przyjść. Lubię pomagać ludziom. Często przychodzą tutaj tylko po to, żeby się wyżalić.
- Na pewno nie będę miał co robić tylko opowiadać o swoim życiu marnemu kelnerowi z podrzędnej knajpy.
Kelner uśmiechnął się łagodnie, trochę skonsternowany. Raczej nie często rozmawiał z kimś takim jak ja. Skończyłem obiad, zapłaciłem i wyszedłem. Nie chciałem jeszcze wracać. Włóczyłem się po mieście aż do wieczora. Zastanawiałem się, czy dam radę znieść mieszkanie z Tochim jeszcze kilka dni, czy lepiej by było, gdybym już wrócił do domu... o ile jeszcze w ogóle miałem tam wstęp.

4 komentarze:

  1. Nie wierze! Przepraszam kochana ale musze to powiedziec: Usagi coraz bardziej mnie wkurza! Rozumiem,.ze nie jest przyzwyczajony do takich warunkow ale co jest wazniejsze? Jego zakichany tylek czy dobro osoby ktora rzekomo kocha?
    Rozdzial jak zwykle genialny ;). Coz.. rzadko tu komentuje ale to przez to ze jestem straaasznym leniem :D
    Pozdrawiam :)
    ~P

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww~ ja już na prawde nie wiem comam im poradzić, mam pustkę w głowie po wczorajszym chodzeniu po Wa-wie D: i dzisiejszym cieście...
    Wstawiłaś ten obrazek :3 yay~!
    Serio nwm co mam napisać.... Usagi, musisz sie poświęcić i znaleźć jakiś urok w tym lesie dziękiczemu będziesz chciał tam zostać, albo zasponsorujesz jakieś leprze mieszkanko, np. żeby nie niszczyć lasu to na jakiejś polance albo na drzewie... co ja kurde mówie... >.> skutek niewyspania
    Zastanawiam sie co by sie stało gdyby rodzice Zajączka dowiedzieli sie, że Tochi jest z takiej a nie innej rodziny... chciałabym zobaczyć ich miny XD
    No nie przedłużam
    Weeeeenyyyyy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. NIGDY JESZCZE USAGI MNIE TAK NIE ZDENERWOWAŁ </3
    Co to ma być?! Niech on się kuźwa ogarnie! Tochi się dla niego poświęca, martwi się i w ogóle. On żyje dla niego, a ten smarkacz nie powie, że go kocha, bo urazi swoją zasraną dumę. NO TYLKO GO KOPNĄĆ PORZĄDNIE W DUPSKO KUŹWA -.-"""

    *zirytowana Hopie*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholerny królik!! -,- -,- -,-
    Poza tym... ARGH
    Shimatta
    Niech Usagi wraca już do Tochi'ego, albo zatrudni kogoś do pomocy czy coś.
    Poza tym zabawny ten kelner xD
    <3
    <3
    <3 jak zawsze serce ode mnie za fajne opo <3

    OdpowiedzUsuń