niedziela, 19 października 2014
Zajączek LXVI - Nie zapomnisz o mnie?
- W porządku zajączku?
Nie odpowiedziałem. Byłem zbyt zajęty byciem zażenowanym. Siedziałem po przeciwnej stronie samochodu niż wcześniej i za wszelką cenę starałem się nie patrzeć na pobrudzony spermą samochód.
- Będziesz się teraz gniewał?
- Tak, będę!
- Nie gniewaj się, zajączku.
Przytulił mnie do siebie, opierając się o drzwi.
- Jak niby mam się nie gniewać?! Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz?! Nie powinniśmy robić tego w samochodzie…
- Ale to nie moja wina… nie mogłem cię pocałować, ani dotknąć przez tyle czasu. Stęskniłem się za tobą.
- Jestem bardzo ciekawy jak masz zamiar potem wytłumaczyć to swoim rodzicom?
- Bardzo dobre pytanie… pewnie to zignoruję.
Westchnąłem tylko ciężko, kręcąc głową i opierając się o jego pierś. Przytulił mnie mocniej do siebie, opierając czoło o moje ramie.
- Na pewno nie zmienisz zdania?
- Jestem pewny. Naprawdę chcę odwiedzić moje rodzeństwo.
- Nie, żebym ich nie lubił, ale od jakiegoś czasu każde twoje spotkanie z rodziną źle się dla nas kończy.
- Masz na myśli moich rodziców. Tym razem będę się starał z nimi dogadać.
- I jak zawsze źle się to dla nas skończy…
- Będzie dobrze, na pewno. Myślę, że udało im się już to zrozumieć. Pewnie odprawili już Minako i jak wrócę wszystko będzie dobrze. Zresztą, Kashikoi do mnie napisał, że mogę przyjechać. Rodzice zrobili się jacyś spokojniejsi i nawet o mnie pytali, czy przyjadę. Może rzeczywiście wszystko już będzie dobrze?
- A jeżeli tak, to co będzie z nami?
- Głupie pytanie... będę cię czasami odwiedzał.
- Jednak wolałem, gdy ze mną mieszkałeś.
- Ale ja nie wolałem. Wiesz jakie to dla mnie ciężkie, żyć w jakiejś ledwo trzymającej się chacie? Na krótką metę idzie wytrzymać, ale nie mogę tak żyć wiecznie.
- Byłoby mi o wiele łatwiej, gdybym miał pewność, że o mnie nie zapomnisz...
- Głupi jesteś? To przecież oczywiste, że nigdy o tobie nie zapomnę. Mało jest aż tak irytujących ludzi...
Tochi złapał moją twarz, całując mnie delikatnie.
- Obiecujesz, że mnie nie zostawisz zajączku? Cokolwiek by się stało?
- Jesteś głupi? Gdybym miał cię dosyć odszedłbym dawno temu, prawda?
- Obiecujesz?
- Przecież mówię, że...
- Obiecujesz?
Przez chwilę panowała cisza. Dopiero po dłuższej chwili zdecydowałem się ją przełamać.
- Obiecuję...
- Byłbym bardziej tego pewny, gdybyś przyjął moje zaręczyny.
- Haa?! Jakie zaręczyny? Nigdy mi się nie oświadczyłeś!
- Jak to nie? Masz aż tak słabą pamięć, zajączku?
- T-to nie były prawdziwe zaręczyny.
- Jak to nie?
- Rzucenie mimochodem ,,a może wyjdziesz za mnie?" to nie jest sposób na zaręczanie się.
- Więc jak chciałbyś, żebym ci się oświadczył?
- Najlepiej w ogóle!
- A gdybyś sam miał się komuś oświadczać? To w jakich okolicznościach?
- Sam nie wiem... romantyczna kolacja, gdzieś nad brzegiem morza, romantyczny nastrój, blask świec, pierścionek...
- A gdybym tak zrobił, zgodziłbyś się?
- Oczywiście, że nie! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Usagi Takeda bierze ślub z jakimś leśniczym, w dodatku facetem?! Nie ma mowy.
- Ale gdybyśmy wzięli ślub nie martwiłbym się już, że cię stracę.
- No to masz problem. Nie będę wychodził za mąż za faceta! Poza tym, mam dopiero 16 lat. Nie mogę sam brać ślubu.
- Więc poczekam na ciebie. Nieważne, ile czasu, będę czekać...
Nie odpowiedziałem. Głupek... zawsze musiał mówić takie żenujące rzeczy?
W końcu szofer zatrzymał się na przystanku dla autobusów. Miałem stamtąd jakieś dwie godziny do domu.
- Obiecaj, że zadzwonisz, jak tylko wszystko się wyjaśni. Jesteś pewny, że znowu nie zamknął cię w pokoju?
- Jestem pewny. I obiecuję, że zadzwonię.
Zanim jeszcze wysiadłem z samochodu, zamknąłem oczy, czekając na pocałunek, którego oczywiście Tochi by mi nie odpuścił.
- Będę czekał. Kocham cię zajączku, wiesz?
- Wiem...
Wyszeptałem cicho, opuszczając samochód. Pomimo tego wszystkiego co się stało, byłem pełen nadziei. Może rodzicom wreszcie udało się mnie zrozumieć. W końcu, powiedziałem im w twarz, że kocham Tochiego. Jako moi rodzice powinni to zaakceptować.
Ta... jasne... gdyby rzeczywiście tak im na mnie zależało oszczędziliby mi połowy stresów, które musiałem przejść.
Nie wiem czemu, miałem jednak dziwną nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Witaj... - Usłyszałem przerażająco zimny głos mojego ojca, gdy tylko wszedłem do domu - Chyba czas, żebyśmy porozmawiali
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
WOW! WOW!
OdpowiedzUsuńTy patrz, jakiego ja dziś mam farta.
Rozchorowuję się, okazuje się, że mam porządek w pokoju i..
Twoje opowiadanie nareszcie zaczyna mi pasować do mojego ulubionego stylu opowiadań! XD
Znaczy się mroczne. Nie wiem, czemu. Być może nie będzie nawet mroczne. :P
Ale miałam deja vu...
'Jesteś pewny, że znowu nie zamkną cię w pokoju?'
Hi, hi, hi. Nie wiem, czy się domyślasz, z czym mi się to kojarzy (aczkolwiek powinnaś, bo ma to związek z Twoimi opowiadaniami xD), ale... Huhuhuhu. Będę Cię odwiedzać częściej. (szatański śmiech)
Miłego dzionka. ^^
Ivane!
O kurdebele XDDD Usagi, przyjmij zaręczyny Tochiego plz ;------; Tochi będzie smutny ;-----;
OdpowiedzUsuńNiech go zamkną w pokoju XD I zabiorą telefon XD Jak ja bym chciała, aby tak było XDDD No ale rób jak chcesz :3
Rozdział mi się bardzobardzo motzno podoba, tylko jego długość mnie dobija XD Znowu będę musiała czekać XDD
Weny,
Alice
Jakie to koooochaaaaneee. <3
OdpowiedzUsuńJak mówi Alice - niech go zamkną w pokoju itd., a Tochi się będzie martwił, przyjedzie i da wpierdol rodzicom. XDDDDDDDDDDD
Just kidding. Róbta co chceta.
A Tochi i tak się mu oświadczy..., bo to Tochi, no, Tochi potrafi wszystko! A Usagi musi się zgodzić, bo jak nie to go zgwałcę ogórkiem . Heheheheheh.
No okok, jest suuuper, ale takie krótkie. ;_;
Weeeeny~!
-Kitsune
Siema, zaczęłam wczoraj czytać ten blog i przeczytałam już wszystko.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Czekam na kontynuację. ~Reika
Witam,
OdpowiedzUsuńech a ja mam jakieś dziwne wrażenie, że ta wizyta w domu nie skończy się dobrze dla Usagi'ego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia