sobota, 4 kwietnia 2015

Zajączek LXXXVII - Rodzice


- Tochi? Usagi?
- Jesteście gotowi?
- Rodzice już podjeżdżają.
Mei i Su stanęły w progu. Ubrane były w Białe sukienki, przewiązane kolorowymi wstążkami i swetry w nie wszyte i sięgające im do kolan. Tochi kiwnął głową w ich stronę i odwrócił się w moją stronę.
- Nie podoba mi się to... - Stwierdziłem, gdy poprawiał bluzkę, którą miałem na sobie. - Już wyrobili sobie o mnie opinię. Po co mam się odstawiać?
- Nie odstawiać a wyglądać schludnie. I nie chodzi o pierwsze wrażenie, bo w przypadku moich rodziców jest ono tak samo złe jak moje u twoich. Chodzi tutaj bardziej o przekonanie ich, żebyśmy mogli tu zostać jeszcze przez kilka dni. I chcę tutaj być jeszcze mniej niż ty. Ale...
- Tak, wiem, wiem. Nie musisz tego mówić.
- Jeszcze tylko kilka dni. Wytrzymasz. Kocham cię - Pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się promiennie.
- Wiem... - Mruknąłem, odwracając twarz. Nienawidziłem tego, że tak łatwo mówił tak żenujące rzeczy. Drzwi na dole się otworzyły. Jeszcze raz poprawiłem bluzkę i włosy. Bardziej odruchowo, bo Tochi to robił przez ostatnie pięć minut.
- Idziemy?
Kiwnąłem głową, idąc za Tochim. On szedł przodem a ja tuż za nim. Zeszliśmy po schodach i weszliśmy wspólnie do dużego salonu. Byli tam już wszyscy - Bliźniaczki, Rei i rodzice całej czwórki. Ci ostatni wyglądali na wyjątkowo zaskoczonych. Tym bardziej, kiedy wysunąłem się zza pleców Tochiego. Ale wtedy zaskoczenie zamieniło się w połączenie nienawiści i obrzydzenia.
- Dawno się nie widzieliśmy - Powiedział spokojnie Tochi.
- Najpierw znikasz na tyle czasu a potem pojawiasz się w przeciągu miesiąca dwa razy? Nie spodziewaliśmy się tego po tobie.
- Nie miałem specjalnie wyboru - Opuściłem głowę, gdy matka Tochiego przeszyła mnie lodowatym spojrzeniem. Dokładnie takim samym, które ostatnimi czasy widziałem u moich rodziców.
- Wiemy - Powiedział w końcu ojciec Tochiego tonem, który sprawiał, że nogi zaczynały mi drżeć z przerażenia. - Może chciałbyś się z tego wytłumaczyć? - Zerknął na Bliźniaczki i Reia. Zrozumieli aluzję i dyskretnie udali się do wyjścia.
- Nie mam za bardzo z czego. Usagi został zmuszony do ślubu z osobą, którą nie kocha, więc musiałem to przerwać.
- Narażając nas na zniesławienie.
- Wybacz ojcze, ale Usagi jest dla mnie ważniejszy, niż nasza reputacja.
- A jednak przyszedłeś do nas a nie do niego.
- U niego nie możemy zostać.
- Skąd więc pomysł, że będziesz mógł zostać tutaj?
Nastąpiła chwila napiętej ciszy. Byłem prawie pewny, że w ciągu tych kilku sekund moje serce całkowicie przestało bić. Zerknąłem na Tochiego. Wyglądał na wyjątkowo niepewnego, co dokładnie ma powiedzieć. Na jego twarzy malowało się zwątpienie i zdenerwowanie. Jakby, żeby dodać sobie otuchy zaczął szukać mojej dłoni, którą kurczowo ścisnął.
- I tak jestem czarną owcą w naszej rodzinie. Myślę, że mieliście okazję do tego przywyknąć. Za to Usagi zanim mnie nie poznał był wzorowym dzieckiem. Logiczne, że jego rodzice nienawidzą mnie bardziej niż wy.
- Wyjdź proszę - Słowa jego matki były tak lodowate, że byłem prawie pewny, że przebiła mi nimi płuca. Z trudem łapałem oddechy, ale udawało mi się to robić dyskretnie. Tochi pozostał niewzruszony, zupełnie jakby nie dosłyszał. - Zastanowimy się nad tym, czy wybaczyć ci twój ostatni wybryk. Zarówno to, co zrobiłeś przed Fumiko jak i ośmieszenie naszego nazwiska.
Tochi zacisnął moją dłoń mocniej. Widziałem, że jest wściekły. Nic dziwnego w sytuacji, w której się znaleźliśmy.
- ...Nie mamy gdzie się podziać - Powiedział, zaciskając zęby. Jego rodzice nie wyglądali na przejętych. Ani trochę. Minęły całe wieki, gdy w końcu się zdecydowali odezwać.
- Do wieczora damy wam odpowiedź. Ale zanim wyjdziesz trzaskając drzwiami musisz nas wysłuchać do końca. Od tego jak to zniesiesz zależy czy będziesz... będziecie mogli tu zostać.
- No dobra - Tochi usiadł na krześle na przeciwko nich. Zerknął na mnie, więc zrobiłem to samo. Wydawałoby się, że rodzeństwo Tochiego specjalnie je ustawiło.
- Tochi... nie podoba nam się to, że zadajesz się z facetem. Nie mamy nic do rodziny Takeda - gdyby Usagi miał się związać z Mei lub Su nie mielibyśmy nic przeciwko. Gdyby nie był to... chory związek pewnie nawet byśmy go zaakceptowali. Ale to nie jest normalne. Nie mógłbyś znaleźć sobie dziewczyny?
- Nie. Nie mógłbym.
Ojciec zmierzył go lodowatym spojrzeniem, więc Tochi nie odezwał się już ani słowem.
- Na przykład ta Kora. Przecież byliście blisko - Teraz to ja ścisnąłem dłoń Tochiego. Na samo brzmienie tego imienia trafiał mnie szlag. Dlaczego musieli o niej wspominać? Jakbym nie był wystarczająco wściekły, że się z nią zadaje. - Rozumiemy, że Fumiko to była tylko krótka przyjaźń z dzieciństwa, ale z Korą coś cię łączyło, prawda? Nawet dziadek twierdził, że pewnego dnia staniecie razem na ślubnym kobiercu. Nie lubiliśmy jej, ale ona przynajmniej była dziewczyną. Nawet jeżeli ubogą i bez perspektyw. Nie powinniście ze sobą zrywać - Kilka sekund ciszy, które nastąpiło było dla Tochiego sygnałem, że może się odezwać. Choć nie byłem pewny, czy powinien, bo wyglądał na naprawdę wściekłego.
- Pewnie bym z nią był do teraz - Ponowne ukłucie w sercu. - Gdyby nie uznała, że woli chodzić przez kilka dni z Reiem do bogatych restauracji i hoteli niż przez lata ze mną do lasów i na spacery.
- Po jednym błędzie nie skreśla się człowieka. Może powinniście jeszcze raz spróbować?
Myślałem, że zaraz coś mnie trafi. Jak mogli mówić coś takiego w mojej obecności? Nie wiem czy mnie zwyczajnie nienawidzili, czy dodatkowo chcieli upokorzyć.
- Ona nigdy naprawdę mnie nie kochała. Gdyby było inaczej to by tego nie zrobiła. A ja nie zamierzam być z kimś, kto mnie nie kocha. Pomijając fakt, że ja nie kocham jej. I to już od dawna.
- A ten twój cały... Usagi?
- Kocha mnie!
Zacisnąłem wolną pięść na moich spodniach i opuściłem głowę. Jasne, że go kochałem, ale jak mogłem mu to powiedzieć przy jego rodzicach?
- Myślisz, że kiedykolwiek będziesz szczęśliwy w związku z facetem?
- Tak, jestem szczęśliwy. I to bardziej niż byłbym z jakąkolwiek dziewczyną.
- Możesz jeszcze zmienić zdanie i chociaż udawać normalnego.
- Nie potrzebuję być, jak to określiłeś ,,normalny", żeby być szczęśliwy. Jeżeli zależy wam na moim szczęściu chociaż trochę to zrozumiecie, że chcę być z Usagim. NIe ważne ile mnie to będzie kosztować.
Rodzice zmierzyli go lodowatym spojrzeniem. Naprawdę byli wściekli. Tochi nie czekał już więcej. Pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z pokoju. Zerknąłem za siebie. Gdyby spojrzenie było w stanie zabijać z pewnością byłbym już martwy.
Przełknąłem ślinę, znowu patrząc przed siebie. Tochi wyciągnął mnie z pokoju a potem nawet nie zwracając uwagi na żadne ze swojego rodzeństwa, wyprowadził na zewnątrz.
- Nie powinieneś chyba zachowywać się w ten sposób.
- Nic mnie to nie obchodzi. Mam ich serdecznie dosyć. Jeszcze kiedy narzekali na mnie byłem w stanie to znieść, ale nie pozwolę, żebyś przez nich cierpiał. Jakbyś nie dość przejmował się tą całą Korą... dlatego miałem dość mieszkania z nimi. Bez przerwy słuchałem jak bardzo jestem beznadziejny. Stawali po stronie każdego, kto tylko nie był mną. Od zawsze starali się udowodnić mi jak bardzo nic nie jestem wart. Nie powinniśmy byli tutaj przyjeżdżać. Było oczywiste, że po tym co zrobiłem będą mnie nienawidzić jeszcze bardziej. Przepraszam, że musiałeś to znosić...
Ścisnąłem mocniej jego dłoń. Wcale nie byłem zły. Znaczy fakt, czułem się okropnie po tym co usłyszałem, ale to przecież nie wina Tochiego.
- Nic takiego się nie stało... - Mruknąłem cicho. - To nie twoja wina... nie powinieneś się tym przejmować.
- Być może, ale to co powiedzieli o Korze było okrutne. Nie pozwolę nikomu cię obrażać.
- Dzięki... - Zrównałem z nim kroku, opierając głowę na jego ramieniu. Zerknął na mnie  góry i westchnął ciężko, po czym puścił moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie przejmuj się tym, dobrze zajączku?
- Nie przejmuję... przynajmniej tak długo, jak nie masz kontaktu z tamtą Korą... - Tochi uśmiechnął się delikatnie, przyciągając mnie do siebie i całując w czubek głowy. - Ale skoro już pokłóciłeś się z rodzicami to gdzie zamierzasz nas zadekować?
- Możemy wrócić do mnie. Może twoi rodzice już nam wybaczyli?
- Na pewno... a jak nie?
Minęliśmy bramę wejściową i zatrzymaliśmy się. Przez chwilę staliśmy w ciszy, zastanawiając się jaki kierunek powinniśmy obrać.
- Tochi! - Odwróciliśmy się w stronę właścicieli głosu, którego dźwięk dotarł do nas w akompaniamencie stukania obcasów. - Jest nam przykro, że rodzice tak was potraktowali. - W głosach bliźniaczek w ogóle nie było słychać ani cienia emocji. Jednak z jakiegoś powodu czułem, że mówią prawdę.
- Nic nowego.
- Racja, ale tym razem nawet my uważamy, że przesadzili.
- To jak traktują ciebie to jedno. Jako rodzice mają prawo wymagać od ciebie określonego zachowania oraz je krytykować.
- Ale to, że ośmieszyli zarówno ciebie jak i Usagiego to lekka przesada.
- Co prawda ty też nie zachowałeś się odpowiednio, robiąc to całe zamieszanie i mieli całkowite prawo być na ciebie wściekli
- Ale jako rodzice powinni ci pomóc w sytuacji, w której się znalazłeś.
- Nawet pomimo tego, że ośmieszyłeś całą naszą rodzinę.
- I siebie...
- I rodzinę Usagiego.
- I samego Usagiego.
Wymieniały tak jeszcze przez chwilę, patrząc po sobie.
- Dobrze, zrozumiałem - Tochi widocznie zmęczony w końcu im przerwał. - Miło wiedzieć, że ktokolwiek stoi po mojej stronie.
- Mimo wszystko jesteśmy rodzina. Nie ważne jak bardzo się ośmieszysz musimy stawać za tobą murem.
- Przynajmniej jeżeli sam nie umiesz sobie poradzić.
- Raczej ci nie pomagaliśmy w ważnych sytuacjach, ale teraz widocznie nas potrzebujesz.
- Więc musimy ci pomóc.
- A przynajmniej stanąć jakoś po twojej stronie.
- Co prawda raczej nie przekonamy rodziców, ale chcieliśmy, żebyś wiedział, że możesz na nas liczyć.
Spojrzałem na Tochiego. Wyglądał na nie mniej zaskoczonego niż ja. Nigdy bym się nie spodziewał po jego rodzeństwie czegoś takiego. Raczej myślałem, że się nawzajem nienawidzą. W sumie fakt, że chociaż trochę się wspierają było podbudowujące.
- Dobrze wiedzieć.
- Wiemy, że możesz mieć ku temu wątpliwości, ale wiedz, że naprawdę stoimy po twojej stronie.
- Przynajmniej tak długo, jak jest to konieczne.
Tochi zerknął na bliźniaczki, potem na mnie a potem znowu na nie.
- Wielkie dzięki, ale jakoś sobie poradzimy - Znacząco ścisnąłem jego ramię. Ponownie na mnie spojrzał. Mój wzrok był aż nazbyt wymowny. Westchnął ciężko i ponownie zwrócił się do swoich sióstr. - Może mogłybyście pomóc nam znaleźć nocleg na kilka dni?
Bliźniaczki spojrzały po sobie. Przez chwilę patrzyły na siebie a potem na raz kiwnęły głowami.
- Jasne - Powiedziały jednocześnie. To stwierdzenie było tak nagłe, że nie mogłem w to uwierzyć. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć.
- W końcu jesteśmy rodziną. Pożyczymy wam pieniądze na hotel.
- N-naprawdę? - Wydukałem. Dziewczyny kiwnęły głowami.
- Na szczęście nas rodzice nie kontrolują jeżeli chodzi o wydatki. Spokojnie możemy wam opłacić kilkudniowy nocleg.
- W zamian za to mógłbyś wpadać wcześniej.
- Wolałbym jednak nie - Dość znacząco nadepnąłem Tochiemu na nogę. Nie na tyle mocno, żeby mogło go to zaboleć, ale wystarczająco, by jasno dać do zrozumienia moje zdanie. - Zgoda.. - Westchnął. - Niech wam będzie. Będę wpadać częściej.
Jedna z bliźniaczek spojrzała na drugą a ta wyciągnęła z kieszeni swetra jakąś wizytówkę.
- Załatwimy wam tam rezerwacje.
- Wpadnijcie tam pod wieczór.
Tochi z pewnym wahaniem wziął wizytówkę i schował ją do kieszeni.
- Dzięki.
Obie kiwnęły głowami. Miało to chyba oznaczać ,,nie ma za co". Na tym rozmowa widocznie się skończyła, bo Tochi wziął mnie za rękę i poprowadził dalej ulicą.

7 komentarzy:

  1. no tak czego spodziewać się po rodzicach .....:-) dadzą rade:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, pierwsza! :>
    Szczerze, to bałam się, że nie zdążysz dzisiaj dodać posta. ;-; Ale jak mi facebook pokazał, że "strona Historie yaoi opublikowała aktualizację", zaczęłam piszczeć. Seryjnie zaczęłam piszczeć xd
    Kocham rozmowy bliźniaczek :3 Kocham Zajączka :3 Kocham Tochiego :3 Wspomniałam już, że kocham Zajączka? Bo go kocham :3
    Oficjalnie oświadczam, że rodzice Tochiego - oczywiście bez obrazy dla Tochiego - to sku****yni ;_; No żeby własnemu dziecku nie użyczyć noclegu, no to już jest... no jest. I tyle. xD
    Nie rozumiem ludzi, którzy nie lubią gejów :< To znaczy, jak jeszcze nie wiedziałam co to yaoi, do gejów nic nie miałam :> Teraz geje wydają mi się tacy naturalni! :D Gdzie nie spojrzę - geje. Jak zamknę oczy - geje. Wszędzie geje! :3 Teraz wydaje mi się, że wszyscy fajni faceci są albo zajęci, albo są homo ;_; Ale, jakt to mówią: Gej to najlepszy przyjaciel kobiety :3
    Cieszy mnie, że Mei i Su próbują im pomóc :3 Lubiłam je od początku, ale teraz... jakoś tak bardziej :D Po części są mądre, ale jednocześnie wydają mi się takimi laskami z serii "mam wszystko w dupie". Są też trochę denerwujące z tymi swoimi dialogami, jakby miały jeden mózg O_o Ale i tak są super, uwielbiam je :>
    Czemu wydaje mi się, że przez te 87 rozdziałów (nie wiem, czy tyle dokładnie, nigdy nie byłam dobra z cyfr rzymskich xD) Usagi się... zmienił. ;_; Zmienił się, ale w tym dobrym sensie. ;D Jest taki bardziej otwarty, i już się nie opiera jak Tochi się do niego dobiera :>
    Ale nie mogę się doczekać, kiedy w końcu wrócą do chatki Tochiego i będą żyli razem długo i szczęśliwie :3 Tak BTW, bo wypadło mi to z głowy, czy zwierzątka nadal tam są? Bo chcę wiewiórkę xD Nie pamiętam, jak się ona nazywała :/
    I kto to była Fumiko? XD
    Kurdełke, nie wiem co jeszcze mam napisać, a chcę opisać wszystko xD
    Pamiętaj, że kocham Cię, nie ważne jak bardzo mnie wku*wisz :33
    Czekam na następny rozdział :D

    Pozdrawiam,
    Mia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zawsze dzięki, że mam co czytać xD
      Zwierzątka dalej są, ale poświęcam im trochę mniej uwagi, a Fumiko to przyjaciółka z dzieciństwa Tochiego. Kiedy Usagi i Tochi przyjechali pierwszy raz do rodziców Tochiego to ci uznali, że będzie zabawnie jak ja przyprowadzą, z nadzieją, że może Tochi się w niej zakocha. Pojawiła się na bardzo krótko, więc macie prawo jej nie pamiętać :3
      http://historieyaoi.blogspot.com/2014/09/zajaczek-lxiii-fumiko.html

      Usuń
  3. Jejuuu :3

    Usagi taki Uroczy i coraz bardziej otwarty ^^
    Tochi buntownik <3

    Nie spodziewałam się ,że bliźniaczki będą chciały im pomóc o.o
    Jeszcze jak Rei zrobi coś dobrego to już padnę >.<

    Mam nadzieję,że niedługo nastąpi moment kiedy Usagi powie Tochi'emu ,że go kocha <33

    Rozdział jak zwykle genialny :D
    Teraz pozostaje mi czekać do soboty :/

    Duuużo weny :D
    Jinnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój zły humor poszedł się jebać, jak zobaczyłam, że jest rozdział ;^; Dzięki~
    Ostatnio coś w ogóle gorzej się czuję XDDD Miejmy nadzieję, że mi przejdzie :')
    Nie spodziewałam się tego po siostrach Tochi'ego. Zawsze brałam je za tak zdystansowane, że aż egoistyczne. A tu takie zaskoczenie omagaa. Mają u mnie dużego plusa. No i... jego rodzice. Aaa, myślałam, że polubili zajączka, a przynajmniej go tolerują ;___; Grr, nie lubię tej Kory. Ja już dawno pogodziłabym się... nie, ja nie leciałabym na kasę, pfu.
    Dobrze, że zajączek zrobił się trochę bardziej śmiały. Taki uroczy zazdrośnik. Wiesz, większość opowiadań yaoi psuje się po 10-15 rozdziałach (czyli wtedy, gdy uke i seme zaczynają ze sobą spać), a ty bardzo dobrze je prowadzisz, nawet, jak zajączek przestaje być tsundere. To opowiadanie... niby ma fabułę, ale nieskomplikowaną. Ma oryginalny motyw i KAUAJI UKE <33333
    Boże, Alice, koniec XDDDDD
    Szczerze to nie ogarniam, jak można być takimi homofobami. Homoseksualizm nie jest normalny i nie powinno się tego popierać (o kurde, to zabrzmiało rasistowsko XD), ale niech przynajmniej to tolerują ;--;
    Wysiliłam się dzisiaj na dłuższy komentarz. Dobrze mi idzie? Muszę to jakoś trenować ;-;

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle piękny rozdział ^^ Czykom na kolejny :D
    Tak na marginesie- ogromny plus za "przemianę" Usagiego :3 Wcześniej zanim Tochi go chciał pocałować to musiał pokrzyczeć, pokopać, ponarzekać a teraz zrozumiał, że go kocha ^^ Awrrrrr ♥♥♥

    Weny, miśków, pluszaków i laleczek do weny ^^
    Dziękuję, wychodzę ale codziennie powracam :D
    ~Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    co za rodzice, jak oni potraktowali, zachowanie bliźniaczek no trochę dziwne, że chcą wspierać, ale czemu nie mogą zamieszkana chwilę u dziadka Tochiego?
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń