- Ja... - Zacząłem, ale uciszony zostałem jednym palcem, który przyłożony został do moich ust. Dłoń elfa przejechała po moim policzku i spoczęła na karku.
- Ćśśś - Szepnął i przyciągnął moją szyję do siebie. Musiał się pochylić, żeby być bliżej mnie. - Nic nie mów.
Zamknąłem oczy. Na ustach poczułem przyjemne mrowienie, a w głowie coś jak wybuch fajerwerków. To było... coś tak..."
Kurwa...
Westchnąłem ciężko i odsunąłem się od biurka z laptopem. Miałem już serdecznie dość pisania tej książki. Dlaczego zostałem pisarzem? Mogłem posłuchać matki i pójść na mat-fiz. Ale nieee... zachciało mi się być pieprzonym humanem.
Zamknąłem Worda i odpaliłem internet. Sprawdziłem odwiedziny na moim blogu, którego pisałem, żeby trochę się rozreklamować w przerwach od pisania książki. Trochę poprawiło mi to humor, gdy przeczytałem parę pozytywnych i miłych komentarzy, ale uśmiech zniknął momentalnie, gdy w nowej karcie otworzyłem stronę banku. Mój stan konta wyglądał okropnie. Przejrzałem ostatnie wydatki z nadzieją, że może coś źle spojrzałem. Ale nie... skromne wynagrodzenie jakie dostałem, rozeszło się błyskawicznie. Woda, prąd, internet... przeczesałem nerwowo roztrzepane blond włosy i oparłem się o krzesło. Po co w ogóle to robiłem? Były dni, gdy nienawidziłem pisać, gdy miałem ochotę usiąść w kącie i płakać, że do niczego się nie nadaję. Zamknąłem oczy.
W przedpokoju usłyszałem szczęk zamka. Potem pisk nienaoliwionych zawiasów i ciche kroki.
- Wróciłem! - Krzyknął ciepły, męski głos, ale nie odpowiedziałem. Wpatrywałem się w zamknięte powieki i się zastanawiałem, jak to jest być niewidomym. Napisałem kiedyś opowiadanie o niewidomym chłopaku, który się zakochał w jakimś przystojniaku. Miłość między podziałami. W sumie czy każdy nie pragnął tylko tego? Bezwarunkowej miłości, bez względu na wszystko? Niewidomy chłopak pragnął tylko, żeby ktoś go zaakceptował. Przecież to nie była jego wina, że nie widział. A ten przystojniak? Pragnął, by ktoś docenił go za to, kim jest, a nie jak wygląda. Cudna historia romantyczna ze wspaniałym końcem. Oboje odnaleźli szczęście... ale czego innego spodziewać się po książkach gejowskich? Sam raz przeczytałem książkę, gdzie jeden z bohaterów na końcu ginie, a drugi znajduje sobie dziewczynę. To był pierwszy i ostatni raz, gdy rzuciłem książkę na podłogę.
Rozmyślałem dłuższy czas, aż nie dotarło do mnie, że w domu panuje całkowita cisza. Jeżeli Taro już wrócił, powinien coś powiedzieć. Otworzyłem oczy. Na stołku obok mnie siedział mój chłopak, twarz miał opartą na dłoni i podpierał się łokciem o stół. Patrzył na mnie z lekko rozbawionym uśmieszkiem.
- Długo tu siedzisz?
- Kilka minut - Wzruszył ramionami. - Uroczy jesteś jak się zamyślasz, wiesz?
- Ta... - Wbiłem wzrok w sufit, by uwolnić swoje myśli od czegokolwiek.
- Masz wtedy taki spokojny wyraz twarzy. Chyba, że toczysz dyskusje z samym sobą. Wtedy wyglądasz jeszcze zabawniej.
- Ta...
- Myślałeś o czymś miłym, co?
- Ta...
- Jakaś stara książka?
- Ta...
Taro westchnął ciężko. Odnalazł moją dłoń i ścisnął ją delikatnie. Czułem, jak się pochyla, żeby spojrzeć na ekran mojego laptopa.
- Znowu problemy z kasą? Twoje książki się nie sprzedają?
- ...ta...
- Ech Saiki... znowu się dołujesz. Chodź, pogadamy o tym.
- Nie chcę... muszę pracować... - Wymamrotałem, opierając czoło na biurku.
- Widzę. Zamęczając się wcale nie zmienisz tego stanu rzeczy. Zrób sobie wolny wieczór... spędzimy go jakoś miło - Szepnął do mojego ucha, a po kręgosłupie przebiegł mi lodowaty dreszcz.
- Idź sobie... - Chwilę panowała cisza. Gdy spojrzałem w bok, Taro stał przy stole, z ręką wyciągniętą w moją stronę. - Nie tym razem - Wbiłem wzrok znowu w stół, ale cisza między nami robiła się coraz bardziej i bardziej nieznośna. Taro dalej stał z ręką wyciągniętą w moją stronę. - Nie, nie dam ci się na to złapać - Uśmiechnął się. Jego złośliwy uśmieszek tylko podkreślał łobuzerski wyraz twarzy. Dorosły facet nie powinien się tak uśmiechać. Zwłaszcza, że wyglądał przy tym cholernie seksownie. W końcu westchnąłem ciężko i oparłem się o krzesło. Taro dalej czekał. W końcu wyciągnąłem rękę i chwyciłem jego dłoń. Silne szarpnięcie zmusiło mnie do stanięcia na nogi. Krzyknąłem krótko. Siła ,,ataku" była na tyle mocna, że zatrzymałem się dopiero na ramieniu Taro, w tej chwili znajdującym się na wysokości moich bioder. Zgiąłem się, w głowie mi się zakręciło i świat nagle stanął do góry nogami.
- Wiesz, że tego nienawidzę! - Krzyknąłem, gdy Taro tak zwyczajnie przerzucił sobie mnie przez ramię - Nie jestem jakimś workiem kartofli.
- Serio? To zabawne, bo tak się zachowujesz. Przynajmniej kiedy jesteś zdołowany.
- Och świetnie, czyli nie dość, że mnie traktujesz jak worek kartofli, to jeszcze mnie do niego porównujesz?! Zajebiście! I zabierz rękę z mojego tyłka! - Zacząłem wierzgać, gdy Taro perfidnie zaczął mnie macać.
- O, ale masz tak przyjemny tyłek. Macałeś się kiedyś po nim?
- Oczywiście, że nie, pieprzony perwersie.
- A szkoda, to wyglądałoby na naprawdę przyjemną grę wstępną. Trochę zaczynasz się ożywiać, cieszę się. A teraz idziemy się przewietrzyć. Trochę świeżego powietrza na pewno poprawi ci humor.
- Jasne, jeszcze czego. Puszczaj mnie! - Zacząłem uderzać pięściami w plecy tego debila, ale byłem o tyle spokojny, że wiedziałem, że nawet on nie jest aż tak głupi, żeby wyjść z domu, nosząc swojego chłopaka na ramieniu. Zacząłem się denerwować dopiero, gdy usłyszałem przekręcany zamek.
- Dobra, mnie to nie bawi. Postaw mnie na ziemię!
- Ćśśś... jak zaczniesz krzyczeć, zlecą się sąsiedzi. Nie chcesz chyba, żeby przerwali nam nasz romantyczny spacer?
Przesunąłem się, żeby spojrzeć obok pleców Taro na drzwi... otwarte na oścież. Jakby nigdy nic wyszedł na, na szczęście pustą klatkę i ruszył w stronę schodów.
- No dobra, dobra! Powiem ci wszystko, co tylko zechcesz - W porę ściszyłem głos, żeby nie wywabić wszystkich z mieszkania. Gdyby się wydało, że ta ,,dwójka porządnych lokatorów" to perfidna para gejow, mielibyśmy naprawdę przewalone. Dlatego, na co nie wpadł mój ,,ukochany" POWINNIŚMY SIĘ UKRYWAĆ!
- Grzeczny chłopiec - Odpowiedział, zawracając do mieszkania. Jego szczęście, że w tym czasie nikt nie wyszedł na klatkę. - To teraz opowiedz mi, co cię trapi i czy da się to rozwiązać w łóżku - Westchnąłem ciężko, opierając się łokciem o jego plecy i kładąc twarz na dłoni. Widziałem jak się prostuje czując ból spowodowany naciskiem, ale to dobrze. Niech ma, dupek jeden.
- Nie, nie da się tego rozwiązać w łóżku. Ale jak dalej będziesz powodował mnie spływ krwi do mózgu to nie będzie takiej potrzeby.
Poszliśmy razem do salonu i nagle bezlitośnie zostałem rzucony na kanapę. Odbiłem się od poduszek i o mało co nie spadłem na ziemię.
- Nie masz w sobie krzty delikatności? Dobrze, że jesteś gejem, bo dziewczynie już na pierwszej randce połamałbyś kości.
- Więc dobrze, że jesteś mocny. Poza tym, robię tylko tyle, na ile mogę sobie pozwolić. To jak? - Usiadł na końcu kanapy, tuż przy mnie. - Powiedz mi co się dzieje - Wciąż się uśmiechał, ale w jego oczach widziałem troskę. Ni powinien się tak patrzyć. Tak nie patrzy facet, który podrywa innego faceta w barze dla gejów.
*****
Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, poszedłem po inspirację do jednego z mniej znanych gejowskich klubów. Nie szukałem miłości, ani związku, ani jednorazowego seksu. Musiałem sprawdzić kilka rzeczy. Czy rzeczywiście w kiblu będą się ruchać, czy będą kleić się do siebie przy barze i czy serio będą stawiać mi drinki, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. Cóż, przez większość wieczoru czułem się trochę zawiedziony, bo ludzie byli kulturalni, a oprócz kilku dark queenów, impreza wyglądała na całkowicie normalną.
- Hej aniele - Nagle usłyszałem obok siebie jakiś głos. Poczułem nawet lekkie podekscytowanie, że może czymś to będzie się różnić od zwykłego baru. Musiało to się odbić na mojej twarzy, bo wysoki brunet, który się do mnie dosiadł, od razu się rozpromienił. Spojrzał na moją szklankę i wezwał kelnera - Dla niego to samo, co zamówił sobie wcześniej. Mam nadzieję, że pozwolisz sobie zamówić drinka, co? - Uśmiechnął się nonszalancko. Spodziewałem się, że zobaczę facetów, klejących się do innych facetów, ale nie przewidziałem za bardzo co będzie, gdy jakiś facet będzie się do mnie zalecał. Cóż, na potrzeby książki i tak zamierzałem to pociągnąć.
- Jeżeli stawiasz - Uśmiechnąłem się. Szklankę miałem niemal pustą, więc chętnie przyjąłem kolejnego drinka.
- Liczę na rewanż - Ależ to było dowcipne... aż miałem ochotę dać mu w twarz. - Słuchaj, może się mylę, ale mam wrażenie, że się znamy - Czyżby zamierzał walnąć tekstem typu: ,,śniłeś mi się", albo coś równie banalnego?
- Nie sądzę... - Postanowiłem udawać, że nie mam pojęcia co się tak naprawdę dzieje i jak próbuje mnie poderwać.
- Słuchaj, a ty może nie piszesz książek? - Jego wyraz twarzy nabrał nagle poważnego wyrazu, a ja zbladłem w jednej chwili. Cholera, nie spodziewałem się, że mnie pozna. Zaraz, kojarzył mnie z których książek? Tych ,,normalnych", czy gejowskich? To pierwsze było bardziej prawdopodobne, bo wydawałem książki pod prawdziwym imieniem na większą skalę, o ile można tak nazwać jakiegoś podrzędnego pisarzynę, ale raz miałem spotkanie z grupką fanów moich gejowskich opowieści.
- Umm... nie - Powiedziałem, spuszczając głowę na podaną szklankę. - Musiałeś mnie z kimś pomylić - Wziąłem łyka wódki z colą, która została postawiona przede mną.
- Jesteś pewny? Chyba widziałem cię na jednym spotkaniu autorskim - Kurwa, kurwa, kurwa! Nie chciałem, żeby ktokolwiek nie poznał, jako gejowskiego pisarza. To było to jedno jedyne spotkanie, na którym się pojawiłem i musiałem akurat spotkać na nim tego gościa? Miałem ochotę uciec, ale wtedy byłoby od razu wiadome, że kłamię. Wziąłem jeszcze łyka alkoholu.
- Nie sądzę, musiałeś mnie z kimś pomylić - Nim zdałem sobie z tego sprawę, opróżniłem kolejną szklankę, a przede mną pojawiła się następna.
- Na pewno? Czytałem taką świetną książkę science fiction. Opowiadała o chłopaku, który miał opisywać dokładnie podróż kosmiczną po bardzo, bardzo cenny minerał. Jako jedyny z załogi nie zgadzał się na to, by go zgarnąć na ziemię, bo mógł być on niebezpieczny - Kurwa, kurwa, kurwa! Zajebię mojego edytora! To on kazał mi iść na to spotkanie! Po cholerę tu przyszedłem!? Nikt nie powinien wiedzieć, że to ja piszę gejowskie pornole! Powinienem uciec, ale co jeżeli będzie mnie śledził?! - Wrzucili go do innego statku kosmicznego, złupionego przez kosmicznych piratów. Okazało się, że żyje tam jeden jedyny chłopak. Mogli tam spokojnie żyć, ale nie działały silniki, więc oboje byli skazani na dryfowanie po kosmosie przez resztę życia - Kręciło mi się w głowie. Z nerwów ciągle popijałem alkohol i zaraz opróżniłem kolejną szklankę. Jakby nigdy nic, pojawiła się kolejna. Poczułem, jak facet bawi się moimi włosami i czułem, że się na mnie patrzy. Ja usilnie wbijałem wzrok w szklankę. - Musze przyznać, czytałem wiele gejowskich książek, ale ta była całkiem niezła. Dwóch facetów skazanych tylko na siebie to całkiem ciekawy temat. Nieźle pokazany jest ich dramat, że nie mają nikogo i w końcu muszą sami siebie zaspokoić. Powoli stają się coraz bliżej i bliżej... - Dłoń oparł na mojej ręce, nerwowo zaciśniętej na blacie baru. Jakby nigdy nic zaczął nią jechać coraz wyżej, po moim nagim ramieniu, aż dotarł w końcu do szyi. Gość mnie ewidentnie obmacywał. Strzeliłbym mu w twarz, ale byłem zbyt przerażony i zbyt pijany, żeby to zrobić. - Klaustrofobiczne, ale podniecające jak cholera - Ciągle trzymał dłoń na moim karku, bawiąc się kosmykami włosów. - Tak czytałem tę książkę i sobie myślałem, że jestem ciekawy, jaką osobą jest autor. Czy ma jakieś mroczne, głęboko ukryte fetysze, jak na przykład... - Przysunął się do mojego ucha... - Bycie skazanym na kogoś.
_______
Tego dnia urwał mi się film. Obudziłem się w moim mieszkaniu, nagi, z praktycznie obcym typem obok mnie. Zjechałem go od góry do dołu i chciałem wywalić, ale palant był uparty. Wpadał co jakiś tydzień, a to z winem, a to z sześciopakiem piwa. Nie wyglądał na tak sentymentalnego, ale sam mówił, że chce tylko poznać tę moją najmroczniejszą stronę. Po miesiącu znowu trafiliśmy do łóżka. A teraz, po roku byliśmy parą. I nie mogłem uwierzyć, że początkowo ten gościu chciał mnie tylko przelecieć.
- Nienawidzę cię za ten wieczór, gdy mnie upiłeś - Stwierdziłem, kompletnie zmieniając temat. Taro zaśmiał się krótko.
- Nie zmieniaj tematu, ty cholerny manipulatorze. Powiedz lepiej, co cię dołuje.
- Nie wiesz? - Podniosłem się z kanapy. Nienawidziłem tego, że zmuszał mnie do mówienia co mnie boli nawet jeżeli doskonale o tym wiedział. - Nie mam już oszczędności, zarabiam jakieś grosze, jak na razie wydałem dwie książki gejowskie i jedną normalną, pod prawdziwym nazwiskiem, ale jestem praktycznie nieznany. Po co mają kupować moje książki, jeżeli za tą samą cenę mogą kupić książkę kogoś znanego? - Byłem wściekły. Wściekły, że nie miałem pracy, ani oszczędności, a mój chłopak miał zajebistą pracę i w każdej chwili mógł mnie rzucić dla kogoś bardziej... obrotnego.
- Ech Saiki... wiem, że to ciężkie, ale twoje książki są naprawdę świetne - Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. - Czytałem je wszystkie. I wszystkie porzucone przez ciebie projekty. Piszesz całe życie, zasłużyłeś sobie na sławę i kasę.
- Ta... dzięki, ale to mnie nie pociesza. Czy zasłużyłem, czy nie, stan mojego konta to jakieś grosze... - Powiedziałem wściekły. Nie na Taro, na siebie i na ludzi, że nie czytali i na to, że nie zarabiałem na książkach.
- Wyluzuj, przecież ja dobrze zarabiam. Nie bez powodu znalazłeś sobie chłopaka informatyka.
- Nie będę twoim utrzymankiem - powiedziałem stanowczo. - Muszę tylko...
- Idiota z ciebie - Odwróciłem się gwałtownie. Na twarzy Taro błądził tak dobrze mi znany, złośliwy uśmieszek. - Dlaczego wszystko dusisz w sobie? Przecież mogę ci pomóc. Nie przyjmiesz ode mnie kasy, ale możesz kupić moje usługi. Jestem przecież informatykiem, nie? - Zaczepnie pstryknął mnie w nos, niczym jakiegoś dzieciaka. - Zrobimy ci zajebistą stronę, jakąś ładną grafikę... może nawet z naszymi zdjęciami... - Zaśmiał się, gdy walnąłem go pięścią w ramie. - No dobra dobra, bez naszych zdjęć. Słuchaj, ogarniemy ci jakąś stronę, damy fragmenty tekstów, może jakiś fanpage... pożyczę ci kasę, możemy nawet dać reklamę do jakiegoś magazynu. Jeszcze się wybijesz, ale do kurwy zaufaj mi - Nagle zrobił się bardziej stanowczy.Jakby każde wypowiadane słowo zbliżało go do tego, co w sobie dusił - To, że czytam w tobie jak w otwartej książce wcale nie znaczy, że masz przede mną wszystko ukrywać. Jak chcesz mieć tajemnice to miej, ale nie w tak ważnej sprawie. Chcę ci pomóc - Gdy patrzyłem na niego, wkurzonego jak nigdy, poczułem wyrzuty sumienia. Ale skąd miałem wiedzieć, że tak się mną przejmuje? No i... nie miałem pojęcia, że zawsze mi każe mówić to wszystko tylko dlatego, żebym chociaż raz się na niego otworzył. Westchnąłem ciężko. Chyba byłem bardziej wkopany w ten związek, niż mi się wydawało.
- No dobra... jestem wściekły, bo jestem beznadziejny w tym co robię, nikt prawie nie kupuje moich książek, bo prawie nikt mnie nie zna, zarabiam grosze, muszę polegać na moim chłopaku i co miesiąc pożyczać od niego kasę, albo przekonywać go, żeby to on robił zakupy. Piszę dnie i noce, próbuję pisać na raz trzy książki, reportaże i tak dalej, ale to wszystko się nie sprzedaje. A facet, w którym jestem zakochany, jest przystojny i zarabia w chuj kasy, więc tylko czekać, aż mnie rzuci - Zakończyłem dialog cały czerwony i odwróciłem się tyłem do Taro. Nie spodziewałem się, że powiedzenie tego na głos będzie takie żenujące. Właściwie to nigdy nawet nie myślałem, że otworzę się w ten sposób. Przynajmniej poza kartami moich książek. Tam dużo łatwiej napisać ,,kocham cię", albo ,,jesteś dla mnie wszystkim".
- Od razu lepiej - Za sobą usłyszałem rozbawione prychnięcie. Taro chwycił kosmyk moich włosów, żeby odkryć czerwoną od wstydu twarz. Postanowiłem na niego nie patrzeć. - A teraz powiedz, co zamierzasz zrobić w związku z tym.
- Ja... mogę potrzebować pomocy... - Powiedziałem niechętne.
- Pomocy kogo? - Nie dawał za wygraną. Cholerny palant... Podniosłem się i spojrzałem na niego chłodno, chociaż to jak bardzo byłem czerwony, trochę psuło efekt. A przecież do cholery byłem dorosłym facetem.
- Dobra, potrzebuję pomocy jakiegoś inteligentnego informatyka, który zrobi dla mnie wszystko.
- Niech ci będzie. Ale wiesz, że nic nie ma za darmo, co? - Zapytał ze złośliwym uśmieszkiem. - Będziesz musiał się postarać. Trochę w ciebie zainwestuję, zarówno czasu, jak i talentu. No i kasy, jak wyślemy reklamę do magazynu.
- Oddam ci co do grosza - Powiedziałem natychmiast. I tak wisiałem mu całą masę kasy. Byłem gotów na wszystko, żeby jakoś zacząć zarabiać.
- Oh, nie chcę twojej kasy. Mam swoją.
Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego nieufnie. Chyba już się domyślałem, do czego to zmierza.
- No dobra... jak mam ci się odpłacić?
- No wiesz... - Chwycił mnie za brodę i zmusił do spojrzenia na siebie. - Jest jeden kurewsko seksowny pisarz, który ma całkiem niezłą wyobraźnie przy opisywaniu scen gejowskiego seksu. I oddałbym wszystko, żeby sprawdzić, czy jest równie kreatywny w łóżku.
- A nie sprawdziłeś tego już na jednym? - Uniosłem brwi walcząc sam ze sobą, żeby się nie uśmiechnąć.
- Nie wszystko. A dzisiaj mam kurewską ochotę zobaczyć jego najbardziej zbereźną stronę - Ostrożnie objął moją twarz i uniósł ją do góry.
- Nie wiem, czy taki perwers jak ty będzie zadowolony, ale jak tak stawiasz sprawę to niech ci... gh - Wydałem z siebie ciężki do określenia dźwięk, gdy nagle zostałem podniesiony. Po paru krokach znaleźliśmy się w sypialni, gdzie równie niedelikatnie jak wcześniej, rzucony zostałem na łóżko.
- Kajdanki? - Zaproponował Taro. - Wiesz, w twoich książkach zdecydowanie brakuje mi sado-maso - Powiedział z uśmieszkiem, wyciągając spod łóżka pudełko z zabawkami. Wyciągnął z niego kajdanki z czarnym futerkiem i skuł nimi jedną moją rękę. Przeciągnął łańcuch przez pręty u wezgłowia łóżka i skuł drugą rękę.
- Może dlatego, że nie lubię, gdy mnie całkowicie dominujesz? To okropne...
- Oh, czyżbyś bał się tego, jak bardzo cię to podnieca? - Błysnął białymi zębami i zaczął rozpinać moje spodnie. Rzucił je zaraz na ziemię.
- Wcale mnie to nie podnieca - Oburzyłem się. - Nienawidzę tego, że nie mogę nic... ah! - Odrzuciłem głowę do tyłu, gdy zacisnął dłoń na materiale bokserek, między moimi nogami. - Debil... - Wyszeptałem.
- Już wiem, czemu tego nienawidzisz. Wstydzisz się, że nie możesz nawet być cicho, a ja dokładnie widzę twoje reakcje? - Zobaczyłem jego uśmiech, ale zaraz zamknąłem oczy. Ugniatał moją męskość, a mnie zalewały coraz to kolejne fale rozkoszy. Zacząłem wić się na łóżku, nogi mi drżały, a ciało zaczęło robić się gorące. Chwilę później leżałem już na łóżku nagi od pasa w dół, z aż nadto widoczną erekcją.
- Jesteś tak niesamowicie seksowny... - Szepnął mi do ucha, delikatnie je przygryzając. - Myślisz o naszym seksie, gdy piszesz swoje opowiadania?
- Spieprzaj...
- A może się do nich dotykasz? Odpowiedz, a będę kontynuował. W innym wypadku... - Przerwał na chwilę dotykanie mnie. Prawdopodobnie po to, żeby sięgnąć po lubrykant. - Będziesz męczył się sam.
- Dlatego... - Zdałem sobie sprawę, że zaczynam już nerwowo dyszeć. - Nienawidzę... gdy mnie skuwasz... pieprzony sadysta.
- Mówisz ,,pieprzony sadysta", a ja słyszę ,,kocham cię".
Uwielbiał to robić. Bawić się moim ciałem i moimi myślami. Klęknął mi między nogami, ale sam musiałem je rozłożyć, żeby dać mu do mnie dostęp. Po chwili poczułem, jak wkłada we mnie wilgotne od lubrykantu palce.
- Nie wejdę w ciebie, dopóki mi nie odpowiesz.
- Uh... nie dotykam się przy pisaniu... to chore... ty się masturbujesz do swoich pracACH! - Znowu odrzuciłem głowę, gdy dotarł do ,,punktu G" we mnie. Zacząłem dyszeć ciężej. Przed zamkniętymi oczami i tak widziałem jego uśmiech, jego wzrok. Błądził palcami po moim ciele, a to płonęło w każdym miejscu, którego tylko dotknął.
- Na naszą rocznicę chcę hard porno z udziałem naszej dwójki. Piszesz tak zbereźne rzeczy, ale w łóżku jesteś niemal jak dziewica - Poczułem jego oddech na twarzy, którą zaraz zaczął całować. Chciałem go ochrzanić, ale nie miałem siły nawet się odezwać. - Otwórz się przede mną w swoich opowiadaniach, a potem wszystko to przećwiczymy.
- Per... wers... - Wydyszałem, wijąc się pod nim. Nienawidziłem go... i jednocześnie uwielbiałem.
Wygiąłem się w łuk, gdy zaczął we mnie wchodzić. Moje mięśnie zaczęły się powoli rozluźniać, gdy na siłę je rozciągał. Szarpnąłem kajdankami, ale te trzymały mocno moje ręce nad głową.
- Słodki... - Usłyszałem nad sobą, gdy moje ciało raz po raz było szarpane w górę i w dół przez ruchy Taro. Cholera... dlaczego musiało to być takie przyjemne. Każdy jego ruch sprawiał, że płonąłem. Mięśnie w moim ciele kurczyły się, zmuszając mnie do wicia się po łóżku. Nie miałem odwagi patrzeć. Mimo tego roku, to dalej było zbyt żenujące. Nienawidziłem, gdy na mnie patrzył i to nie ważne w ilu pozycjach to robiliśmy i jak wiele razy. Po prostu nie. Wolałem mieć oczy zamknięte i to wszystko odczuwać całym sobą.
- Hej... mam pomysł - Usłyszałem słowa wyszeptane do mojego ucha. - Jak twoja książka okaże się dzięki mnie hitem, to w kolejnej książce zrealizujesz moje najmroczniejsze fetysze.
- Jezeli ci się uda... - Wydyszałem, zmuszając się, żeby na niego spojrzeć. - Za pierwszą wypłatę kupię co tylko zechcesz, z jakiegokolwiek sexshopu - Uśmiechnąłem się złośliwie, ale chwilę potem znowu usta wykrzywiły mi się przez kolejne jęki.
- Nie prowokuj mnie... - Wyszeptał mi do ucha, posuwając mnie coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Pod wpływem rozkoszy, objąłem jego plecy i wbiłem paznokcie w miękką skórę. Cholera... Taro, pewnie nie powiem ci tego w twarz przez lata, ale kurewsko się cieszę, że byłeś na moim spotkaniu... że tego dnia poszedłem do tego gejowskiego klubu... że miałem okazję cię poznać... kto by pomyślał, że zakocham się w pierwszym lepszym, perfersyjnym informatyku...
_____________
Witajcie,
Wybaczcie, że w tym tygodniu nie było kolejnej części ,,lekcji życia". Nie musicie się martwić, nie zamierzam porzucać, ani chociażby przerywać serii. Po prostu w tym tygodniu postanowiłam zwrócić wam uwagę na coś bardzo istotnego. A stwierdziłam, że nietypowy post zachęci was do przeczytania opisu bardziej, niż zwykła informacja na koniec.
Żeby nie przedłużać - Pewnie słyszeliście, albo i nie, ale ma zostać wprowadzona idiotyczna ustawa o jednolitej cenie książek. Normalnie polityka mnie nie interesuje i naprawdę nigdy się nie spodziewałam, że będę o niej pisać na moim blogu, ale w tym wypadku boję się, że nie mam wyboru.
Jeżeli nie słyszeliście o tym, to jest pomysł, żeby była ustalona cena książek, której nie będzie można zmienić przez rok, ani przecenić. Ogólnie ma to zwiększyć cenę książek i właściwie bardzo zaszkodzić czytelnictwu. Jeżeli jesteście zainteresowani, ,,Konwenty południowe" opisały to w bardzo przejrzysty i klarowny sposób, jakbyście chcieli dowiedzieć się więcej.
https://www.konwenty-poludniowe.pl/publicystyka/1647-ustawa-o-ksiazce-czyli-wydawnicze-kontrowersje
^Tu macie wszystkie informacje. Osobiście uważam to za ogromną krzywdę, zarówno dla czytelnictwa(w końcu, gdy ceny ksiązek wzrosną jeszcze bardziej, to kto będzie je kupował?) dla ludzi, którzy kochają czytać, dla księgarni, nawet biblioteki będą cierpieć, bo nie będą mogły pozwolić sobie na zakup nowości. Co więcej może to spowodować też to, że książki młodocianych autorów lub zwyczajnie debiutantów nie będą ani wydawane, a jeżeli to się uda, to nie będą kupowane. Dlatego mam nadzieję, że popiszecie petycje przeciwko tej ustawie. Liczę na wasze wsparcie w tej sprawie :3
Link do petycji - https://secure.avaaz.org/pl/petition/Ministerstwo_Kultury_i_Dziedzictwa_Narodowego_Nie_zgadzamy_sie_na_wprowadzenie_zakazu_promocji_i_jednolitej_ceny_ksiazek/?preview=live
Oczywiście, jeżeli macie inne zdanie o tej ustawie, albo chcecie się podzielić swoją opnią, jakakolwiek by nie była, możecie pisać to w komentarzach.
Hej,
OdpowiedzUsuńwięcej, więcej... bardzo mi się podobało, och nasz informatyk bardzo pomoże naszemu pisarzowi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia