sobota, 20 maja 2017

Lekcja życia XXXII - Lekcja rozwiązania

Zsiadłem ze skutera pod domem senseia. Minęło już trochę czasu od mojego smsa, więc miałem cichą nadzieję, że gospodarz był już w domu. Wszedłem na zimną, pustą klatkę schodową i poszedłem parę pięter do góry. Zapukałem do drzwi, ale przez dłuższy czas nikt nie otwierał. Przed oczami zobaczyłem scenę sprzed jakiegoś czasu, gdy przyszedłem do senseia, a ten siedział w domu z jakimś chłopakiem. Wtedy byłem przekonany, że moje serce pęka, ale... nie, przecież teraz wiedział, że przyjdę. Na pewno by nikogo nie zapraszał... a nawet jeżeli ktoś był u niego... miał dużo czasu, żeby go wywalić. Z drugiej strony, miałem ogromną nadzieję, że już z nikim się nie spotykał... jakkolwiek samolubne to nie było.
Za drzwiami panowała cisza. Trochę mnie to uspokoiło, pewnie sensei w takim razie jeszcze nie wrócił z... gdziekolwiek by nie był. Położyłem więc plecak na ziemi i usiadłem pod drzwiami. Czułem się źle, siedząc tak na klatce schodowej. Jak jakiś bezdomny. Podciągnąłem kolana do piersi i oparłem na nich brodę.
Minęło jakieś pięć minut i na dole rozległy się kroki, odbijające się echem po klatce schodowej. Poderwałem gwałtownie głowę, gdy poczułem iskierkę nadziei, że to sensei. Chwyciłem plecak i zbiegłem na dół. Na parterze niemal wpadłem na senseia. W rękach trzymał po dwie białe siatki, przepełnione zakupami. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się promiennie, a ja aż poczułem, jak robi mi się ciepło w sercu.
- Cześć, długo czekasz?
- Kilka minut. Może ci pomogę? - Zaproponowałem natychmiast. Sensei wyglądał na na swój sposób zadowolonego z tego, że zaoferowałem pomoc. Wyciągnął rękę w moją stronę, ale pozwolił wziąć mi tylko jedną siatkę, prawdopodobnie tę najlżejszą. Wziąłem ją w obie ręce i poszedłem na górę. - Nie sprawiłem ci problemu, mam nadzieję? - Spojrzałem na niego pytająco, gdy dotarliśmy w końcu na nasze piętro.
- Spokojnie i tak miałem wracać do domu. A ty czemu nie w szkole? Chyba za wcześnie na koniec lekcji? - Postawił siatki przed drzwiami mieszkania i sprawdził godzinę na zegarku, który nosił na nadgarstku. Mimochodem zauważyłem, że nie był to zbyt porządny zegarek. Miał dużo obtarć, w niektórych miejscach odchodziła srebrna farba, a sama szybka miała kilka rys. Zanotowałem sobie, że warto byłoby kiedyś mu kupić taki zegarek w prezencie. Znaczy... może nie taki, ale jakiś porządny.
- Ja... - Westchnąłem ciężko. - Pamiętasz tę ostatnią ,,randkę", którą miałem?
- ,,Randkę"? Czyli to już nie była zwykła randka? ...mimo tego, co się stało? - Uśmiechnął się, wyciągając klucze z kieszeni.
- Chyba nie... - Gdy sensei otworzył drzwi, wniosłem siatkę do kuchni i gdzieś tam zostawiłem. Początkowo chciałem wziąć krzesło i usiąść obok, ale jak sensei zaczął wypakowywać rzeczy z siatek, zdałem sobie sprawę, że powinienem chyba mu pomóc. Odsunąłem się od stołu, przy którym już stałem i podszedłem do siatek. - Bo... to wszystko to była ściema... - Nie miałem odwagi spojrzeć na senseia. Wbijałem wzrok w wypakowywane na blat bułki, mleko, warzywa, mięso i tak dalej. Nie wiedziałem gdzie to odłożyć, więc po prostu stawiałem to na blacie.
- Czyli laska nie oczekiwała tylko na wykorzystanie cię... ale to już wiedziałeś. Więc w czym problem? - Chodził od jednego kawałka kuchni do drugiego, odkładając wszystkie rzeczy na ich miejsce.
- Jest dużo gorzej... - Wypakowałem ostatnie rzeczy na blat a puste siatki wrzuciłem do kosza pod zlewem. - Ja... to okropnie żenujące.
- Bardziej niż to co zrobiła?
- Bardziej... chyba.
- Poczekaj chwilę, usiądź przy stole i poczekaj na mnie. Zaraz o tym pogadamy.
Nie miałem specjalnej ochoty gadać przy rozpakowywaniu zakupów, więc poszedłem usiąść przy stole. Zastanawiałem się jak powinienem powiedzieć to senseiowi. Patrzyłem zamyślony w stół, gdy nagle postawiona została na nim miska, pełna lodów czekoladowych. Podniosłem wzrok i spojrzałem pytająco na senseia.
- Jak napisałeś miałem już wracać, ale stwierdziłem, że przyda ci się coś słodkiego i zimnego. A teraz opowiadaj. Co takiego zrobiła?
- Szantażują mnie... - Powiedziałem cicho. Wziąłem łyżeczkę i zacząłem dzióbać nią postawione przede mną lody. Sensei milczał, więc mogłem się domyślić, że jest trochę zaskoczony. Zwłaszcza, że nie wiedział kim są ci ,,oni". - Bo... pamiętasz jak mnie zapytałeś, czy komuś podpadłem? - Kątem oka zauważyłem, jak sensei kiwa głową. - No to... się okazało... - Westchnąłem ciężko. Puściłem łyżkę i ciężko oparłem się o krzesło. - Że ta dziewczyna, o której ci mówiłem, że nie chciałem z nią wyjść... że to ona wszystko sprowokowała... tę cała ,,randkę" i... to co się stało...
- No dobrze, dobrze. Ale w czym problem? Co takiego mogą ci zarzucić? Przecież w żaden sposób się nie ośmieszyłeś?
- Jak nie? - Podniosłem głowę i spojrzałem na senseia z desperacją w oczach. - Zachowałem się jak jakiś... jakiś...
- Gej?
- Tak... - Znowu spuściłem głowę. - I teraz grożą mi, że powiedzą o tym całej szkole... a wtedy wszyscy pomyślą, że... coś jest ze mną nie tak...
Kiedy spojrzałem na senseia, ten wydawał się w końcu rozumieć. Kiwał ze zrozumieniem głową, ale o dziwo nie wyglądał na przejętego. Myślałem, że trochę bardziej się wczuje w moją tragedię.
- No tak...
- No tak?! Zrozumiałeś w ogóle co powiedziałem? Jak po całej sakole się rozejdzie, że... no że odtrąciłem taką dziewczynę, to pomyślą, że albo... - Wstałem z krzesła, wściekły i zażenowany. - Albo jestem jakiś chory, albo, że lecę na facetów... a przecież nie lecę na facetów! Nie powinienem iść na tę randkę! - Coraz bardziej nabuzowany zacząłem chodzić w te i we wte po pokoju. Nagle poczułem, jak coś obejmuje mnie od tyłu. Zatupałem niczym niezadowolone dziecko, gdy sensei objął mnie mocno i nie pozwolił dalej chodzić dookoła.
- Może powinienem ci odradzić tę randkę.
- ...nie mogłeś wiedzieć... - Westchnąłem. Mimo mojej irytacji, sensei nie był niczemu winny - To ja byłem głupi. Nie spodziewałem się, że Ada tak bardzo będzie chciała się na mnie zemścić... ale co ja mam robić, sensei? Przecież nikt nie uwierzy, że heteroseksualny facet, całkowicie zdrowy, odrzuci dziewczynę taką jaka jest Chiko.
- Jest bardzo ładna? - Bardzo niechętnie pokiwałem głową. - Ech... liceum to piekło. Nie prześpisz się z dziewczyną, gdy masz taką okazję i od razu uważają, że jesteś gejem.
- Ty przez to nie przechodziłeś, co?
- Na szczęście ja miałem dziewczynę. A jak z nią zerwałem, nikt nie miał wątpliwości, że jestem hetero i mogłem spokojnie sypiać z chłopakami.
Jęknąłem niezadowolony i odchyliłem głowę do tyłu, żeby oprzeć ją o pierś senseia. Wcale nie czułem się przez niego lepiej. Byłem przerażony. A co jeżeli wszystko to się wyda? Nie będę miał życia w szkole... ani w domu. A jak mnie wydziedziczą? Jak ja się odnajdę w rzeczywistości, której w ogóle nie znałem?
- Przepraszam, że znowu zamęczam cię swoimi kłopotami... - Powiediałem cicho. Dalej nie płaciłem senseiowi za lekcje, a on i tak przyjmował mnie zawsze z otwartymi ramionami. - Ale... co ja mam teraz zrobić?
- Oj Sashi, Sashi... - Westchnął i zaczął mierzwić mnie przyjaźnie po włosach. - Nie martw się, bo...
- Nie mogę tego tak po prostu olać... nie będę miał życia, jeżeli to się rozejdzie po szkole to będzie po mnie... a jak rodzice się dowiedzą? A jak... jak...
- Ćśśś... przecież nie zrobiłeś nic złego. Rodzice na pewno to zrozumieją - Pokręciłem gwałtownie głową. Nie, na pewno nie zrozumieją. Wywalą mnie za drzwi zanim zdążę powiedzieć chociaż słowo. A przecież nie zasłużyłem sobie... wcale nie byłem gejem... nie pociągali mnie faceci w najmniejszym stopniu.
- To co ja mam zrobić? - Spojrzałem na senseia przez ramię błagalnie i z pewnym bólem. Sam nie wiedziałem co mam zrobić, miałem nadzieję, że znowu mi doradzi. Ten przyglądał mi się chwilę. Wyglądał jakby się zastanawiał, więc nie poganiałem go z odpowiedzią.
- Mam pomysł - Powiedział w końcu. - Spójrz przed siebie. No dalej
Spojrzałem pytająco na senseia, ale gdy patrzył na mnie ponaglająco, w końcu wykonałem rozkaz. Po chwili na szyi poczułem ciepłe, miękkie usta senseia, które wessały się w moją skórę. Wzdrygnąłem się zaskoczony. Przyjemny dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie.
- Sensei... - Próbowałem się obejrzeć, ale on cały czas wpijał się w moją szyję. Przełknąłem ślinę. To było dziwne... w głowie mi się kręciło, a nogi lekko się ugięły. Po chwili sensei odessał się ode mnie. Apatycznie przyłożyłem dłoń do szyi, gdzie czułem wyraźne, dziwne mrowienie. - Co to było?! - Odwróciłem się gwałtownie przodem do senseia, a rękawem zacząłem ścierać ślinę, którą zostawił na mojej skórze.
- Twoje rozwiązanie - Sensei mrugnął do mnie, uśmiechając się z wyższością. - To wcale nie była randka. Myślałeś, że idziecie na przyjacielskie spotkanie. Ale nie zamierzałeś robić nic więcej, bo masz dziewczynę. Która wściekła musiała oznaczyć swoją własność.
- Ozna... - Nie rozumiałem. Co niby wessanie się w moją szyję miało zmienić? Sensei przez chwilę z pewną satysfakcją obserwował moją twarz. Uwielbiał, gdy byłem zaskoczony i nie rozumiałem kompletnie nic. W końcu chwycił mnie za dłoń i poprowadził do przedpokoju. Wisiało tam duże lustro. Sensei postawił mnie przed nim, a sam stanął za mną. Moje odbicie miało czerwone policzki, a na szyi czerwono-fioletowy ślad, wyglądający łudząco jak siniak. Kiedy ja się przyglądałem tej nietypowej rzeczy na mojej ciele, sensei objął mnie w pasie.
- Sensei... - Przełknąłem nerwowo ślinę. Czułem, jak powoli blednę. Wiedziałem co to malinki i z czym się wiążą. Przez lustro spojrzałem w jego oczy. - Co ja powiem mojej rodzinie?
Na jego twarzy najpierw zobaczyłem zaskoczenie. Dopiero potem zaczął się bardzo niepewnie uśmiechać.
- Heh... świetne pytanie. Taaak... tak, właściwie to... heheh...
- SENEI! - Odwróciłem się w jego stronę. Wyglądał na skołowanego, ale też w jakiś sposób rozbawionego. Ja go po prostu zamorduję!
- Spokojnie, spokojnie, malinki zostają tylko kilka dni i...
- O kilka za dużo! Co ja im powiem?!
- Żeee... masz dziewczynę? - Wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem. - To będzie nawet sensowne. W szkole będą wiedzieć i w domu...
- Ty nic nie rozumiesz - Byłem naprawdę wściekły. Zacząłem nerwowo chodzić dookoła po przedpokoju. - Jeżeli się okaże, że mam dziewczynę, to najpierw zacznie się szczegółowy wywiad, przesłuchanie, wypytywanie o najmniejsze szczegóły, a ja się w czymś pomylę, zacznę plątać w wyznaniach, a wtedy od razu zauważą, a potem będzie, że powinni poznać tę dziewczynę, a co wtedy? Jak raz skłamię, to znajdę się w całej sieci kłamstw i... - Zamilkłem, gdy sensei chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego usta przylgnęły do moich, wyrywając z nich krótki jęk. Zacisnąłem dłonie na jego koszuli. Próbowałem walczyć, albo go od siebie odsunąć, ale miałem wrażenie, jakbym był pozbawiony wszelkich sił. Sensei odchylił mnie do tyłu, przez co musiałem mu się jeszcze bardziej podporządkować. Człlem się okropnie, nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Zaciskałem i rozluźniałem pięści, oddychając coraz ciężej i szybciej. Na ustach poczułem język senseia, dość znacząco naciskający na moje wargi. Zaskoczony w końcu otworzyłem usta. Sensei nie wahał się ani chwili i wepchnął mi do środka język, jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Poczułem, jak moje ciało robi się gorące, coraz bardziej z każdą chwilą. Twarz senseia była spokojna i opanowana, mimo tego, jak namiętnie mnie teraz całował. Musiałem zamknąć oczy, żeby nie zacząć się podniecać jeszcze bardziej. Pod moją skórą poczułem ogień. W końcu objąłem szyję senseia i wplotłem dłoń w jego włosy. Dzięki temu udało mi się chociaż trochę utrzymać równowagę. Mimo tego, że byłem aż tak odchylony do tyłu.
Język i usta powoli odsunęły się ode mnie. Gdy spojrzałem na senseia, zauważyłem cienką stróżkę śliny między nami.
- W porządku? - Zapytał cichym, męskim głosem, od którego aż dostałem dreszczy. Dałem radę tylko kiwnąć głową.
- Czy chcesz teraz... - Byłem przekonany, że to teraz, że chce mi pokazać jak ,,to" wygląda. Bo jak nie teraz, to niby kiedy?
- Nie - Jego uśmiech, łagodny i spokojny nijak nie pasował do tego co powiedział. Patrzyłem na niego w szoku i byłem przekonany, że coś źle zrozumiałem.
- Nie? - Zamrugałem kilka razy.
- Nie. Chciałem cię tylko uciszyć - Pocałował mnie krótko i postawił do pionu. Całe szczęście dalej obejmował mnie w pasie, bo inaczej pewnie sam nie umiałbym ustać na nogach.
- To... to jest okropne... - Stwierdziłem oburzony. Próbowałem jak najszybciej wyrównać oddech, ale aktualnie ciężko było mi to zrobić.
- Przepraszam - Uśmiechnął się delikatnie. Dupek, po nim w ogóle nie było widać, żeby ten pocałunek zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie. - Trochę wymknęło mi się to spod kontroli. Nie sądziłem, że aż tak na to zareagujesz - Mruknął i kolanem trącił moje krocze, w którym widoczna była aż zbyt wyraźna wypukłość. Jęknąłem krótko i niemal położyłem się na piersi senseia.
- Dupek - Stwierdziłem chłodno, zaciskając dłonie na jego koszuli.
- Wybacz, trochę się zagalopowałem.
- Mam teraz gdzieś twoje przeprosiny...
- Więc muszę ci to wynagrodzić, co? No cóż... - Nim zdałem sobie sprawę co się dzieje, znalazłem się na rękach senseia. Spojrzałem na niego lekko zaskoczony. Nie dość, że wziął mnie na ręce, jakbym nic nie ważył, to nawet nie wyglądał, jakby sprawiło mu to jakąś większą trudność. Dobra, może i byłem niski i chudy, ale chyba... nie aż tak...
- S-sensei.... mówiłem ci, żebyś nie traktował mnie jak dziewczynę.
- Jakoś musimy dotrzeć do sypialni, prawda? - Mówił to z takim spokojem, jakby to miało być coś całkiem normalnego. A ja w tym czasie po raz kolejny spłonąłem od rumieńców.
- M-mówiłeś, że...
- Nie prześpię się dzisiaj z tobą. Ale to byłoby z mojej strony okrutne, gdybym zostawił cię w takim stanie - Jego uśmiech bywał naprawdę... niepokojący. Zwłaszcza, gdy nie miałem pojęcia, co takiego planuje.
Przeszedł ze mną na rękach przez salon, aż do sypialni, gdzie położył mnie delikatnie na materacu. Czułem się okropnie zażenowany, że znalazłem się w takim miejscu i takiej sytuacji. Tym bardziej, że nie miałem pojęcia, co takiego mnie teraz czeka.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz uroczo, gdy się boisz?
- Jesteś okropny... - Odwróciłem się na bok, by nie patrzeć na niego.
- Ale jestem świetnym nauczycielem. Dzisiaj nauczę cię czegoś bardzo przydatnego. Mianowicie tego, co należy zrobić, kiedy jesteś podniecony.
- Pf... nie traktuj mnie jak dziecko - Mimo mijającego czasu, oddychałem coraz płycej, wciąż walcząc z podnieceniem.
- Masturbowałeś się kiedyś? - Zacisnąłem speszony usta. Naprawdę musiał pytać o... takie rzeczy?
- N-no... ja... nie - Stwierdziłem w końcu. Nim zdążyłem zareagować, tuż za mną położył się sensei.
- Więc najwyższy czas się tego nauczyć - Szepnął prosto do mojego ucha. Jego pierś przylgnęła do moich pleców i mnie za brzuch. Zwinne, gibkie palce wsunęły się pod moją koszulkę, a ja aż jęknąłem krótko. Zagryzłem dolną wargę i lekko wygiąłem się w łuk. Moje biodra przylgnęły do bioder senseia. A on... jego język jeździł po mojej szyi, miejscami nagryzając delikatną skórę. Zadrżałem i chciałem się skulić, zasłonić się, nie pozwolić mu powodować u mnie takich reakcji, ale jedyne co mogłem zrobić do drżeć i wić się na łóżku. Nerwowo zacząłem pocierać o siebie uda, poruszając biodrami. Oddech, który czułem na szyi zrobił się trochę szybszy i płytszy.
- Ach! - Jęknąłem, gdy dłonią zaczął pieścić moje sutki. Ściskał je, uciskał i tarł, a ja czułem, jak coraz bardziej potrzebuję jego dotyku.
- Nauczyć cię? - Wyszeptał do mojego ucha. Spojrzałem przez ramię prosto w jego oczy. Głębokie i całkowicie spokojne mimo tego, że znajdował się w takiej sytuacji. Gdybym ja był na jego miejscu, pewnie już bym umierał z podniecenia... nie żeby teraz było inaczej.
- W-w sensie... - Wydyszałem.
- Pokażę ci. Daj dłoń.
Ręce zaciskałem na prześcieradle, ale udało mi się je oderwać. Chwycił moją dłoń od tyłu i splótł nasze palce. Powędrował ze mną na dół. Opuszkami naszych palców przejechał od nagiego torsu, przez brzuch, którego mięśnie się spięły od delikatnego dotyku, aż do spodni. Przełknąłem ślinę, gdy wsunął nasze palce pod materiał bokserek. Przyłapałem się na tym, że oddycham coraz szybciej i szybko próbowałem to uspokoić.
- Ach! - Jęknąłem i odrzuciłem głowę do tyłu, gdy nasze splecione dłonie zacisnęły się na moim, twardym już penisie. Przyjemne uczucie gorąca przejechało po całym moim ciele i uderzyło prosto do głowy. Nerwowo zacząłem pocierać o siebie uda, coraz bardziej rozgrzany i napalony.
- Jak się czujesz? - Szepnął prosto do mojego ucha i przygryzł lekko jego płatek. Wygiąłem się w łuk, nadziewając się na biodra senseia. Ten sapnął cicho, jakby reagował na mój dotyk. To było trochę dziwne. On był... zawsze taki opanowany. Nie wyobrażałem sobie, żebym ja... mógł tak na niego działać.
- Okropnie... - Wydyszałem z trudem i wtuliłem głowę jeszcze bardziej w poduszkę, dając tym samym jeszcze większy dostęp senseiowi do mojej szyi. Skorzystał z tego od razu, pieszcząc moją skórę oddechem, ustami i językiem, a ja coraz bardziej i bardziej mu się oddawałem. Nasze palce zacisnęły się na moim penisie. Czułem jak pulsuje w mojej dłoni. To było żenujące... tak okropnie żenujące...
- Nie dotykałeś się w ten sposób nigdy, prawda? - Zapytał, a ja poczułem się jeszcze gorzej. - Prawda? - Uścisk na moim penisie stał się mocniejszy, aż jęknąłem z bólu. Miałem wrażenie, że sensei za wszelką cenę próbuje w ten sposób wyciągnąć ze mnie odpowiedź.
- ...prawda... - Mruknąłem. Przy uchu usłyszałem ciche rozbawione prychnięcie, po czym dłoń senseia zaczęła się suwać po mojej męskości, jakby była to forma nagrody. Z ust wyrwał mi się zduszony jęk, spowodowany tak długo kumulowaną we mnie rozkoszą. A on wcale nie przerywał. Poruszał naszymi dłońmi coraz szybciej, w górę i w dół, rozpalając mnie coraz bardziej. Zagryzłem dolną wargę, próbując opanować jęk, ale moje ciało przeszywała tak niesamowita rozkosz... zupełnie wtedy, jak sensei dogadzał mnie ustami.
- A-ach! - Wyrwało mi się z ust. Oddychałem coraz szybciej i płycej. Moja dłoń, otoczona dłonią senseia poruszała się tak szybko... dlaczego sprawiało mi to taką przyjemność? Próbowałem stwierdzić, czy to jego dłoń, czy moja tak na mnie działa, ale nie mogłem nawet myśleć. To wszystko było tak... tak...
- Sensei... - Jęknąłem. Czułem, jak cała rozkosz kumuluje się we mnie i zaraz wystrzeli. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Mięśnie się spięły i aż wygiąłem się w łuk. Z ust wyrwał mi się zduszony jęk i doszedłem. Miałem wrażenie, że moje ciało wybuchło od wewnątrz. Jakby po wewnętrznej części skóry przebiegło cudowne mrowienie. Opadłem ciężko na łóżko i dyszałem chwilę, próbując odzyskać oddech.
____________________________________


4 komentarze:

  1. Lekcja rozwiązania... A co on w ciąży był? Takie moje pierwsze skojarzenie...
    A co do rozdziału to cod miód i orzeszki no i kanapka (głodna jestem:.
    Już nie mogę doczekać się na ich pierwsze prawdziwe zbliżenie....
    No kiedy no....
    Nirana

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    och Sachi jest tym wszystkim taki zażenowany, a sensei bawi się doskonale doprowadzając go do takiego stanu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, och Sachi zażenowany, a sensei bawi się tutaj doskonale doprowadzając go do takiego stanu... :)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Sachi pięknie zażenowany, a sensei bawi się tutaj perfekcyjnie doprowadzając go do takiego stanu... :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń