piątek, 22 lutego 2013

Aki x Kei VIII- Co to za ból, gdy nie ma cię przy mnie?


*Aki*
Przez niewielkie okna sączyły się promienie słońca, oświetlając pokój. Spało mi się zbyt wygodnie, żebym miał już wstać. Chwyciłem się mocniej poduszki, tuląc do niej swoją twarz. Po kilkunastu sekundach gwałtownie się podniosłem. To co uznałem za poszewkę poduszki to była bluzka Keia, w nocy musiałem niechcący znowu się na nim położyć. Najgorsze było to, że on już nie spał. Kiedy zobaczył jak gwałtownie się zrywam odwrócił wzrok od sufitu i spojrzał na mnie. Prawdopodobnie nie spał już od dłuższego czasu, ale nie wstawał bo nie chciał mnie obudzić. Czułem jak cały poczerwieniałem, kiedy tylko na mnie spojrzał.
-O, widzę że już wstałeś.
-A...ja... przepraszam cię Kei!
Szybko spuściłem głowę, wpatrując się w materac.
-Nic się nie stało. Nie musisz mnie przepraszać za każdym razem kiedy niechcący się na mnie położysz.
-Jasne, przepraszam.
Westchnął tylko i poczochrał mnie po włosach. Jego ciepło było takie przyjemne. Marzyłem wtedy o tym, by móc się do niego przytulić. Powstrzymywała mnie przed tym chyba tylko myśl, że to mogłoby zdradzić co do niego naprawdę czuję.
-Mam nadzieję że dasz sobie dzisiaj radę sam. Mam dzienną prace, wrócę tak pod wieczór.
-Jasne, zajmę się sobą.
Starałem się udawać że to naprawdę nic wielkiego, chociaż tak naprawdę wolałem żeby został. Może to idiotyczne, ale byłem zazdrosny o wszystkie dziewczyny, z którymi sypiał. Wiem że one, tak samo jak ja były dla niego tylko pracą, ale i tak czułem się zazdrosny. Kei poszedł pod prysznica potem ubrał się  wyszedł. Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi, coś zaczęło kłuć mnie w sercu, tak strasznie chciałem żeby wrócił, żeby przytulił mnie do siebie i powiedział że jestem dla niego kimś wyjątkowym. Położyłem się na łóżku, przyciskając do siebie poduszkę. Bicie mojego serca wydawało mi się zagłuszać jakiekolwiek inne dźwięki. Kiedy wreszcie otworzyłem oczy zobaczyłem przed sobą twarz Kazuo, patrzył na mnie z zaniepokojoną miną. Odruchowo odskoczyłem do tyłu, zobaczyłem wtedy również Shuna i Soichiro, stojących za Kazuo, który widząc że się obudziłem, odezwał się.
-Witaj Aki, jak ci się spało? Wyglądasz na zmęczonego, Kei nie dawał ci w nocy spać?
-Eee.. witajcie. Po prostu nie mogłem w nocy zasnąć. A...jak się tu dostaliście?
-Wiesz Aaaki, prawie pomyślałem że nie chciałbyś nas tu widzieć. Okazało się że właściciel miał jeszcze jedną parę kluczy, zdecydował się je wrzucić do skrzynki na listy. Chyba przyznasz że byłoby grzechem nie skorzystać z takiej okazji.
- Chyba powinieneś oddać Keiowi te klucze, Soichiro.
-Może i masz racje, ale wiesz co? Zaczynasz się czerwienić...
Jak na rozkaz, czułem oblewający mnie rumieniec. Rzecz jasna Soichiro tylko na to czekał. Uwielbiał patrzeć jak się rumienię. Zanim Shun lub Kazuo zdążyli go złapać, rzucił się na mnie, przygniatając mnie do łóżka... znowu.
-S...Soichiro, puść mnie, proszę.
-Nie mogę, kiedy mówisz tym swoim niewinnym głosem. Twoja niewinność i delikatność jest taka urocza.
-S-Shun? Kazuo? Moglibyście go zabrać? Proszę?
-Aż tak mnie nienawidzisz?
Powiedział odrywając się ode mnie i patrząc na mnie wzrokiem zbitego psa.
-N-nie... po prostu... czuję się nieswojo kiedy mnie dusisz.
Blondyn przez chwilę patrzył na moją zaczerwienioną twarz, a potem znowu mnie przydusił do materaca. Dopiero Kazuo stanął w mojej obronie.
-Dobrze, wypuść go Soichiro. Wiesz Aki,  właściwie mieliśmy nadzieję zastać was razem.
-Niestety, Kei wyszedł przed chwilą, gdybyście przyszli kilka minut wcześniej pewnie mielibyście okazję z nim pogadać.
-Nie do końca mnie zrozumiałeś, miałem nadzieję spotkać waszą dwójkę razem i mieć okazję do ponabijania się z Keia.
-N-nie do końca rozumiem.
-Niechcący się wsypał że ze sobą spaliście, kiedy wczoraj się z nami spotkał. Dlatego mieliśmy nadzieję że spotkamy was z dwuznacznej sytuacji i będziemy mogli się z niego ponaśmiewać.
Myślałem żeby coś powiedzieć ale czułem się zbyt zażenowany. Odwróciłem wzrok. kiedy poczułem jak cały się czerwienie. Dobrze że Shun trzymał Soichiro, który z całych sił próbował się wyrwać i na mnie rzucić.
-Spokojnie. Tak się składa że z nabijania się z ciebie nie ma żadnej frajdy, gdyby był to Kei to byłoby o wiele bardziej zabawne.  -Przynajmniej dla większości z nas nie ma żadnej frajdy.
Powiedział Shun, z trudem przytrzymując Soichiro, to oczywiście jego miał na myśli.
-Cóż, skoro nie ma Keia, to nic tu po nas, niestety my również jesteśmy dziś zajęci, więc musisz zostać sam. Ale we czwórkę chodzimy czasem na piwo czy pizzę. Poproś kiedyś Keia żeby pozwolił ci iść.
Powiedział Kazuo, wstając i skierował się w stronę drzwi. Shun tylko kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł ciągnąc za sobą szarpiącego się Soichiro. Jak zacząłem się nad tym zastanawiać, to każdy z nich miał jakąś swoją rolę w ich paczce. Tylko Kazuo wydawał się nie mieć stałego miejsca, raz był poważny i skakał sobie z Keiem do gardła, raz naśmiewał się z niego, jak z najlepszego przyjaciela, a raz wydawał się zwykłym, sympatycznym nastolatkiem. Zastanawiałem się jaki jest naprawdę, ale przestałem szybko o tym myśleć. Może i spotkanie z nimi niosło za sobą całą masę upokorzeń, ale pozwoliło mi nie myśleć o Keiu, chociaż przez chwilę. Wstałem z łóżka i szybko się zebrałem. Zastanawiałem się co będę robił całymi dniami, kiedy Kei będzie w pracy. Mógłbym znaleźć jakąś pracę, żeby odciążyć go chociaż trochę, nigdzie nie zarobię tyle ile on, ale mógłbym za zarobione pieniądze kupować chociaż jedzenie... albo gotować obiady. Gdybym wiedział że na coś się przydaję, na pewno nie martwił bym się że Kei będzie chciał mnie wyrzucić. Zacząłem przeszukiwać szafki i szuflady, żeby znaleźć coś z czego mógłbym później zrobić obiad. Jedzenia tam wiele nie było ale poprzedni właściciel zostawił książkę kucharską, z dosyć łatwymi do przygotowania daniami. Mógłbym coś przygotować, ale nie miałem żadnych składników, a nie chciałem szperać po szufladach i zabierać Keiowi pieniądze. Zastanawiałem się, czy nie wziąć pracy kelnera, ale nie byłem pewny czy przyjmą 16 latka do tej pracy. Ostatecznie, jedyne co na pewno mógłbym robić to sprzedawać obrazy. Nie byłem jakimś świetnym malarzem, ale rysowanie to właściwie jedyne co robiłem w domu, przez 16 lat, więc coś tam umiałem narysować. Pamiętam setki nieprzespanych nocy, kiedy jako dziecko przez obolałe ciało, nie mogłem zasnąć. Rysowałem wtedy naszą rodzinę, szczęśliwą, taką jaką chciałem zawsze ją widzieć. Odgoniłem złe wspomnienia z przeszłości, wziąłem kilka kartek, ołówki i gumki, które kupiłem wczoraj, oraz twardą podkładkę do rysowania i składane krzesło, które szczęśliwym trafem znalazłem w domu. Świetnie się składa że Kei zostawił wcześniej klucze na wierzchu. Wyszedłem na ulice przy naszym domu. Zwykle była tam rozstawiona cała masa handlarzy. Usiadłem na krześle czekając na to aż ktoś przyjdzie. Planowałem rysować portrety, ale zanim ktokolwiek przyszedł udało mi się narysować kilka całkiem ładnych krajobrazów.
-O, witaj chłopcze, pięknie rysujesz. Pewnie chcesz zarobić na słodycze, prawda?
Dopiero kiedy usłyszałem kobiecy głos, podniosłem twarz znad kartki, stała nade mną dorosła kobieta, przyglądając się moim rysunkom.
-Właściwie chciałem zarobić na... chciałem zarobić na wyjazd na wakacje.
Nie żebym był nieufny wobec ludzi ale opowiadanie całego mojego życia człowiekowi poznanemu na ulicy nie było zbyt mądre.
-To urocze że sam zarabiasz na przyjemności. Wiesz, naprawdę masz talent. Kupię od ciebie ten piękny krajobraz gór.
Wskazała na rysunek, który właśnie skończyłem. Trochę niepewnie wyciągnąłem go w jej stronę.
-Ile kosztuję?
-Emm... czy 20 to nie za dużo?
-Za taki rysunek? Jasne że nie za dużo, proszę.
Wręczyła mi pieniądze, wzięła rysunek, podziękowała i poszła. Tego dnia udało mi się sprzedać jeszcze 2 rysunki. Wracając byłem z siebie bardzo dumny, szkoda że trochę się zasiedziałem, więc nie miałem już czasu by kupić jedzenie, nie wspominając o ugotowaniu czegokolwiek.
-Mały! Jesteś wreszcie! Martwiłem się kiedy wróciłem a ciebie nie było! Byłem pewny że nawet jeżeli gdzieś byś chciał wyjść to wróciłbyś wcześniej!
Gdy tylko przekroczyłem próg usłyszałem Keia. Wyglądał na zdenerwowanego, zupełnie jakby... martwił się o mnie?
-P-prze-przepraszam Kei. Ja...chciałem jakoś ci pomóc.
Wyciągnąłem w jego stronę pieniądze, które dzisiaj zarobiłem. Myślałem że doceni to że próbowałem mu pomóc, ale zamiast tego, złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany.
-Jak zarobiłeś te pieniądze?
-Ja... sprzedawałem obrazy.
Wcześniej Kei miał przerażoną i wściekłą minę, po moich słowach zaczął się uspokajać. Odetchnął z ulgą, puścił mnie i oparł głowę o ścianę, oddychając głęboko. Położył jednocześnie ręce o ścianę, uniemożliwiając mi odejście.
-K-Kei..? W-w porządku?
-Tak...w porządku... przepraszam... trochę przesadziłem... byłem pewny że...
-Przecież bym tego nie zrobił. Ja przecież...
*Chcę być tylko z tobą Kei* Głos w mojej głowie prawie krzyczał te słowa, ale nie byłem w stanie ich wypowiedzieć.

5 komentarzy:

  1. boze jakie to jest piękne i prawdziwe.. Cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  2. ;___; wzruszyłam się :) Jak zawsze mi się podoba a ten rozdzialik to już z całą pewnością zaliczę do ulubionych. Chyba nawet najlepszy na blogu <3 Ale głowy nie dam bo jeszcze czytam nowe XD Tak czy siak cudny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe! Jak reszta! Jeeeny, teraz mam fazę na wykrzykniki! Kurczę, czuj się zachwycona, na niewielu blogach mam takie fazy! Wynikają z wspaniałych opowiadań, jesteś genialną autorką! Uwielbiam ten sposób pisania, fabułę, postaci, a końcówka w ogóle była urocza!
    Dobra!
    Już kończę!
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czemu, ale na końcówce się popłakałam :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww urocze i coraz to słodsze...uwielbiam!!!! <3

    OdpowiedzUsuń