Katsumi ma fazę na użalanie się nad sobą. Wiem, że rejestracja i logowanie się to żmudny proces, przez który nikomu się nie chce przechodzić bez bardzo ważnego powodu. Dlatego właśnie dla was-moich fanów, założyłam FANPEIGA :D dum dum duum...
Pomyślałam, że o ile nie będzie wam się chciało logować, albo będziecie mieli problem z dodaniem komentarzy tutaj, zawsze możecie je dodać na fb. Oprócz tego będę dodawać tam ankiety a wy będziecie mogli wyrazić swoją opinie, ewentualnie propozycje poprawy bloga.
https://www.facebook.com/HistorieYaoi?skip_nax_wizard=true
Bez dalszych wstępów zapraszam na kolejną notę :D
**********************************************************
*Aki*
Kiedy otwierałem oczy zobaczyłem przed nimi miękkie, czarne
włosy Keia. Wtuliłem się do niego zamykając oczy, nie chciałem jeszcze wstawać,
chciałem leżeć przy osobie którą kocham. Ostatniej nocy, kiedy pobił Meijiego,
jakby wszystkie moje lęki zniknęły. To właśnie Mejiego bałem się najbardziej,
może to dlatego gdy znikł on, zniknęły moje lęki? Poczułem się dokładnie tak
jak wtedy, gdy Kei uratował mnie przed moim ojcem. Był moim rycerzem, już się
nie bałem jego dotyku. Właściwie... od kiedy zobaczyłem mojego dręczyciela
pobitego i pokrwawionego na ziemi przestałem się bać czegokolwiek. Byłem pewny
że nawet Soichiro i jego próby uduszenia mnie nie byłyby w stanie doprowadzić
mnie do paniki.
-Hmm... wstałeś już mały?
-Mhmm... ale nie chce mi się jeszcze wstawać... mogę jeszcze
poleżeć?
Uśmiechnął się lekko, składając pocałunek na moich ustach.
Tak bardzo go kochałem...
-A właśnie, jak się dzisiaj czujesz?
Powiedział przeczesując moje włosy. Jego dłonie były tak
delikatne.
-Już... o wiele lepiej... już się nie boję.
Poczochrał mnie po włosach i usiadł na łóżku.
-To na co masz ochotę?
Zapytałem i już
chciałem wstać i pójść w stronę kuchni, ale złapał mnie za rękę i z powrotem
ściągnął na łóżko.
-Najbardziej? Na ciebie..
Delikatnie zaczął przejeżdżać językiem po mojej szyi, lekko
zacząłem drżeć, ale nie chciałem żeby przerywał.
-W porządku?
Pokiwałem tylko głową zamykając oczy i odwracając twarz.
Poczułem jego ciepłe ręce wślizgujące sie pod moją bluzkę.
-Rzeczywiście się już nie boisz.
-Na pewno nie ciebie... jesteś moim rycerzem.
Po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawie jak bardzo
żenującą rzecz powiedziałem. Moje policzki spłonęły rumieńcem. Chciałem się
gdzieś schować i umrzeć ze wstydu. Chwyciłem poduszkę, którą akurat miałem pod
ręką i schowałem w niej twarz.
-Nie wierzę że powiedziałem coś tak upokarzającego...
Śmiech Keia na pewno nie poprawił sytuacji. Myślałem że
zaraz zapadnę się pod ziemię.
-Jeżeli chcesz, mogę być twoim rycerzem. W końcu od tak
dawna cię bronie.
Objął mnie ramionami i przycisnął do siebie. Złapał mnie za ręce
i zmusił do odsłonięcia twarzy, która dalej była cała czerwona.
-Nie patrz na mnie... to takie żenujące.
-Więc ty spójrz na mnie.
Obrócił moją twarz w swoją stronę i połączył nasze usta.
Objąłem go za szyję kiedy powoli kładł mnie na łóżko.
-Na pewno w porządku? Jeżeli dalej się boisz to przestanę.
-Nie... kontynuuj. Nie boje się już twojego dotyku. Ja...
kocham cię Kei.
Zażenowany odwróciłem lekko twarz. Tym razem mi nie
odpowiedział tylko ponownie połączył nasze usta, jednocześnie wsuwając dłoń do
moich spodni.
-Kei! Aki! Potrzebuję waszej pomocy!
Zastygłem w bezruchu kiedy do pokoju wparował Soichiro, jak
zwykle miał fatalne wyczucie czasu.
-Ooo.. Aki, widzę że już przezwyciężyłeś swój lęk przed
dotykiem♥. Nawet nie wiesz jak mi brakowało przytulania cię.
-A niech cie, Soichiro. Mógłbyś raz na jakiś czas zapukać. I
oddałbyś mi wreszcie moje klucze!
Powiedział Kei schodząc z łóżka i idąc w stronę
nieproszonego gościa.
-Oddam o ile mi pomożecie, to sprawa najwyższej wagi. Wiesz
co mam na myśli, prawda Kei?
-A.. a co właściwie chodzi?
Zapytałem starając się powstrzymać rumieniec i wstając z
łóżka.
-O pewną tradycję w naszej agencji. Keei, pomożesz mi
prawda?♥
-Chyba nie chodzi ci o twojego chłopaka? Jak mu tam...
Yuichi?
-No weeź, Keei♥. To dla niego bardzo ważny dzień.
-Co nie zmienia faktu że nie pracuje on w naszej agencji.
-Przepraszam że wam przeszkadzam, ale... o jaką tradycję
chodzi?
Kei najpierw westchnął głośno po czym zaczął mi tłumaczyć.
-Widzisz mały, mamy pewnego rodzaju zwyczaj w naszej
agencji. Ponieważ większość z nas miała siedzieć tam do czasu aż nie
zestarzeje, szef wprowadził kilka zasad, żebyśmy się poczuli ,,jak
rodzina". Co prawda znają się tylko pojedyncze grupki ale i tak musimy
spędzać każde święta razem a na urodziny organizujemy przyjęcia, z tortem,
prezentami i takimi tam. Od tych dwóch regół nie można uciec. Jeżeli ktoś się
nie zjawi na którejś z tych uroczystości automatycznie wylatuje. Ale chłopak
Soichiro nie jest z naszej agencji.
-Dlatego zapraszam tylko przyjaciół.
-Czyli kogo? Przecież my go nawet nie znamy.
-Zaprosiłem szefa, was, Shuna, Kazuo, Taro...
-A czy twój chłopak zna któregokolwiek z gości?
-Oprócz Shuna i Taro raczej nie... ale i tak chciałem was
sobię przedstawić. A teraz ubierajcie się, musimy znaleźć się w agencji zanim
Yuichi się obudzi.
Wolałem się więcej nie wtrącać w dyskusje. Możliwe że przez
to musiałbym objąć którąś ze stron a w tym przypadku nie byłoby dobrego wyboru.
Dyskretnie wycofałem się w stronę łazienki. Kiedy wyszedłem, Kei siedział
ubrany i naburmuszony a Soichiro zniecierpliwiony stał przy drzwiach.
-Skoro jesteście gotowi to ruszajmy.
Złapał nas i pociągnął za sobą, w kilka minut znaleźliśmy
się przed drzwiami agencji. W środku, przed ladą czekał już Kazuo, Shun,
recepcjonista, którego poznałem gdy po raz pierwszy tu przyszedłem i jakiś obcy
mi facet.
-Aki, miło cię znowu widzieć. Cieszę się że wam się udało.
Powiedział recepcjonista z uśmiechem.
-Więc to jest ten sławetny Aki? Nic dziwnego że wszyscy się
nim zachwycają.-Powiedział obcy mężczyzna podchodząc do mnie.-Hej, a może chciałbyś u mnie pracować? Miałbyś powodzenie.
-Że co proszę?...
Wtedy przysunął się do mnie przyglądając się uważnie mojej
twarzy. Na szczęście pojawił się przy mnie Kei, obrzucając go spojrzeniem,
które mogłoby zabić.
-Nawet nie myśl żeby próbować go wciągać w to bagno.
-No weź, Kei. To chyba jego wybór...
Spojrzenie Keia, odebrało mu ochotę na dalsze próby
przekonywania mnie. Wtedy odezwał się Shun.
-Aki, ten... dziwny człowiek to właśnie ,,szef". On
tutaj rządzi.
-Jak możesz nazywać mnie dziwnym Shun, jesteś okrutny.
Powiedział ,,szef" robiąc szklane oczy i łapiąc Shuna
za ramiona. Nie było sensu dalej ciągnąć dyskusji. Było dosyć wcześnie ale
Yuichi i tak mógł już się budzić. Shun wziął wcześniej przygotowany tort i
poszliśmy do jego pokoju.
pisz dalej T^T genialne, wieczorem tu trafiłam, zarwałam noc i przeczytałam wszystko. Jest 2 w nocy a ja mam przewalone, bo muszę za parę godzin wstać, ale było warto *q* czekam na dalsze części <3
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki :3 Naprawdę miło to słyszeć. I mam zamiar prowadzić mojego bloga jeszcze bardzo długo ;3
UsuńPiszzzzz, jestem tu od wczoraj i chce WIĘCEJ
OdpowiedzUsuńŚliczne. Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńWięcej rozdziałów! Więcej... afer! Więcej! xD