poniedziałek, 10 lutego 2014

Zajączek XXVI - Powrót


Tak, tak wiem. Mam niesamowite opóźnienie. Bardzo was przepraszam, ale w weekend nie miałam prawie ani chwili, żeby wstawić notę. Od soboty rano miałam zajęcia, potem spotkałam się ze znajomymi, którzy u mnie nocowali i właściwie dopiero teraz mogłam dodać notę. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że nie ucierpieliście tak bardzo.
P.S do dodania noty jeszcze w tym tygodniu zdopingowały mnie głównie komentarze, jakie przeczytałam pod poprzednim postem. Naprawdę dzięki, że wyrażacie swoje opinie. Zawsze jak czytam wasze komentarze od razy poprawia mi się humor :D
************************************************* 
Czułem się źle. Chyba usnąłem. Kiedy otworzyłem oczy, Tochi niósł mnie na plecach. Byłem pewny, że przez większość nocy dzielnie maszerowałem.
-Tochi... dawno zasnąłem?
-Tak na dobre? Jakieś dziesięć minut temu. Naprawdę długo wytrzymałeś. Nie spodziewałem się tego.
Oparłem czoło o jego ramię. Normalnie upierałbym się, żeby Tochi mnie postawił, ale byłem zbyt zmęczony. Nagle zdałem sobie sprawę, że zrobiło się jakoś jaśniej.
-Wstaje dzień?
-Jest trochę przed czwartą. Muszę przyznać, że jesteś dzielny.
-A ty... w ogóle nie spałeś? Może powinieneś się zdrzemnąć?
-Nie trzeba. Obiecałem w końcu, że zabiorę cię na noc do domu.
-Dziękuję ci Tochi...
Objąłem go za szyję. Byłem zbyt senny, żeby rozsądnie myśleć. Jednak starałem się nie usypiać Tochi wytrzymał całą noc. Nie chciałem być gorszy.
-Ile jeszcze będziemy szli?
Zapytałem sennie, chcąc przełamać ciszę.
-Uprzedzałem, że będziemy szli całą noc. Równie dobrze mogliśmy z każdą chwilą się oddalać od domu. Ale się uparłeś.
-Mmhmm.. i tym razem też podjąłbym taką decyzję. Nie przeżyłbym nocy na zimnej ziemi.
Pokręcił tylko głową, unosząc wzrok do góry. Widziałem to, mimo prawie całkowicie zamkniętych powiek.
-Masz szczęście, że jakimś cudem szliśmy prawie prostą drogą do domu. Powinniśmy dotrzeć do domu za jakieś pół godziny.
-Mhmm... wytrzymam...
-Na pewno.
Poprawiłem się na jego plecach, ściskając mocniej jego szyję. Tak bardzo chciałem spać. Ale Tochiemu udało się wytrzymać całą noc, ciągnąc mnie za sobą i jeszcze mnie niosąc. Chciałem chociaż być w stanie wytrzymać z otwartymi oczami. Albo na wpół otwartymi.
-Jak ci się udało nie zasnąć?
Zapytałem niemrawo. Wysilanie mózgu pomagało utrzymać jasność umysłu i nie zasypiać.
-Jakoś nie czułem się senny. Zdarzało mi się czasami nie spać całe noce, więc przy odpowiednio silnej woli nie stanowi to dla mnie problemu. Poza tym, ktoś musiał się tobą zaopiekować.
Uśmiechnął się, odwracając twarz na bok, żeby mógł na mnie spojrzeć. Podniosłem głowę z jego ramienia, niechcący trącając nosem jego policzek. Trzymanie oczu otwartych wymagało ode mnie niesamowitego wysiłku. Jednak całą pozostałą drogę udało mi się nie zasnąć. Po mniej więcej 40-45 minutach wyszliśmy na polanę, gdzie stał domek Tochiego.
-Jesteśmy na miejscu.
Powiedział, szturchając mnie lekko ramieniem.
-Mhmm... przecież widzę.
Odparłem, zsuwając się z jego pleców i stając na ziemi. Powłócząc nogami ruszyłem w stronę domku. Dawno nie byłem tak wykończony. Tochi poszedł przede mną, otwierając mi drzwi. Na krześle przy biurku siedział Mita, bazgroląc coś na kartce A3.
-No, jesteście nareszcie. Już się zacząłem zastanawiać, czy nie wzywać policji.
-Zgubiliśmy się w lesie.
Odparłem sucho. Otaczała mnie mroczna aura. Nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę, co było od razu po mnie widać. Rzuciłem się na łóżko, przytulając się do poduszki.
-Wyglądasz na zmęczonego.
-Nie spałem całą noc. Jestem wykończony.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza, co trochę mnie zdziwiło. Pomimo zmęczenia, otworzyłem jedno oko, patrząc na nich. Mita patrzył na mnie ze skrytym uśmieszkiem, a Tochi opierał się o blat kuchenny i z nieukrywanym uśmiechem patrzył na mnie. Przez chwilę się zastanawiałem co takiego ich rozbawiło. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, jak Mita mógł zinterpretować to, co powiedziałem.
-T-to nie to co myślisz! - Krzyknąłem, podnosząc się gwałtownie i zalewając się czerwienią. - Zgubiliśmy się w lesie i szliśmy przez całą noc!
-Oczywiście. Twój ubiór mówi o tym jednoznacznie.
Spojrzałem na swoje ubrania. Koszula była pognieciona i pobrudzona liśćmi i patykami. Jej tył był powycierany trawą, po tym, jak Tochi próbował się do mnie w nocy dobierać. Przeczesałem ręką włosy. Całe były potargane a wśród nich plątały się liście i gałęzie. Niech to szlag. Wyglądało to tak cholernie jednoznacznie! Zwłaszcza ta trawa na bluzce. Jakbyśmy naprawdę...
-Mówiłem przecież, że... że to... tylko łaziliśmy po lesie!
- Wybacz, Usagi, ale raczej ciężko mi w to uwierzyć.
- Ale to prawda! Tochi, wytłumacz mu to!
- Zajączek mówi prawdę. Akurat tej nocy do niczego między nami do niczego nie doszło. Z jakiegoś powodu upiera się, żeby robić to tylko w domu.
- Tochi!
Mita zaśmiał się krótko, zasłaniając usta ręką.
- To wcale nie jest zabawne.
- Tak, wiem. Przepraszam. Tylko… dalej nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak ty, może tak się podporządkowywać się facetowi.
Nie odpowiedziałem. Nie miałem najmniejszego zamiaru dłużej tego ciągnąć. Pomijając fakt, że ta dyskusja donikąd nie prowadziła, to jeszcze byłem wykończony. Rzuciłem się na poduszkę, zamykając oczy. Odetchnąłem z ulgą, że wreszcie mogę zasnąć. Szybko mi się to udało.
 

2 komentarze:

  1. Dlaczego tak krótko? :(
    Przeczytałam dzisiaj rano całe opowiadanie o zajączku <3 Zakochałam się odrazu :D Najlepsze jak czytałam do tej pory :3 Mogłabyś częściej wrzucać :D To jest genialne :3 Najlepsze, cudowne, słodziachne :D Podziwiam cię bardzo :P
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam,
    Diana

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie krótkie, ale zayebiste xD <3 Mam nadzieję, że ferie dopiero przed tobą i w tym czasie pojawi się więcej notek. Jak zawsze bardzo mi się podobało <3 <3 <3
    A Twojego bloga sprawdzam CODZIENNIE w poszukiwaniu nowych wpisów ;DD
    Ale naprawdę mi się podoba ;o Swoją drogą ciekawy zbieg okoliczności; ja jestem wykończona i Zajączek też ;oo
    <3

    OdpowiedzUsuń