Ponieważ ja mam ferie a wy o to prosiliście macie tutaj jeszcze jedną notkę. (Tak w prezencie) :D Miłego czytania.
*******************************************
Kolejne dni minęły normalnie. Dom-szkoła-lekcje-randki z
Minako-sen. I tak w kółko. W piątek wymyśliłem jakąś denną wymówkę i
zakończyłem randkę krótko po północy. Od razu się spakowałem i udałem się na autobus.
W sumie mogłem pojechać limuzyną, ale wolałem, żeby nikt nie wiedział gdzie
dokładnie jadę. Nawet jeżeli byłby to tylko szofer.
Kiedy dojechałem na miejsce było koło 3 w
nocy. Na chwiejących się nogach wyszedłem z autobusu. Byłem strasznie senny. Prawie zasypiałem na
stojąco. Kupiłem latarkę i udałem się znaną ścieżką do domu Tochiego. Niby
pisaliśmy przez ostatni tydzień, ale nie powiedziałem mu, że dzisiaj
przyjeżdżam. Miała to być niespodzianka. Na początku szedłem spokojnie leśną
dróżką, oświetlając sobie drogę latarką. Kiedy słabo oświetlone miasteczka
zginęło wśród drzew, zdałem sobie sprawę że w środku nocy idę wśród ciemnego
lasu pełnego dzikich zwierząt. Spiąłem się cały, przyśpieszając kroku. Każdy
szmer wśród drzew przerażał mnie coraz bardziej. Po kilku chwilach puściłem się
pędem. Miałem wrażenie, że coś za mną kroczy. Albo co gorsza, ktoś. Gnałem
przez las, kilkukrotnie wywracając się o wystające korzenie. Po każdym upadku
podnosiłem się szybko i biegłem dalej. Oddychałem ciężko, czując jak nogi
zaczynają mi mięknąć. Kiedy dobiegłem do domku Tochiego, byłem już ledwo żywy.
Wszedłem do domku, prawie mdlejąc. Od razu zamknąłem za sobą drzwi. Dopiero
wtedy się uspokoiłem. Przynajmniej byłem oddzielony od tego okropnego lasu.
Osunąłem się po drzwiach, oddychając głęboko. Spojrzałem na łóżko. Tochi
drzemał cicho, z twarzą zwróconą w stronę ściany. Wokół niego na pościeli
leżała cała banda futrzaków. Na poduszce tuż przy jego twarzy leżał zwinięty w
kulkę Hebi-chan. Ciarki przeszły mi po plecach. Niesamowite, że pozwalał temu
gadowi być tak blisko. Siedziałem przez dłuższy czas, starając się wyrównać
oddech. Potem wstałem i podszedłem do Tochiego.
*Nie... nie ma mowy. Nawet gdybym miał spać na ziemi, nie
położę się koło tego węża.*
Ledwo się utrzymywałem na nogach, ale nie było możliwości,
żebym miał spać z tymi zwierzakami. Podszedłem więc do przeciwległej ściany i
położyłem się na podłodze.
*Żałosne, że ktoś mojej pozycji został zdegradowany do
spania na podłodze*
Powinienem był obudzić Tochiego, żeby zrzucił tego węża i
futrzaki, ale pewnie cały dzień łaził po lesie. Musiał być zmęczony. Ris
zeskoczył z łóżka, podbiegając do mnie. Zamrugał kilkukrotnie i skulił się przy
moim brzuchu. Zamknąłem oczy. Senność i wycieńczenie fizyczne szybko sprawiły,
że zasnąłem.
-Zajączek? Co ty tutaj robisz?
Usłyszałem zza otaczającej mnie ciemności. Nie zareagowałem.
Byłem zbyt wykończony, żeby chociażby w minimalnej części kontaktować.
-Rety rety... co ja z tobą mam.
Mruknąłem coś, czując jak Tochi bierze mnie na ręce. Chwilę
potem poczułem pod sobą miękkie łóżko. Przytuliłem do siebie poduszkę, chowając
w niej twarz. Wygodne i ciepłe łóżko ulżyło mi całej nocy na twardej i zimnej
podłodze. Tochi okrył mnie kołdrą, opatulając nią starannie. Pogłaskał mnie po
policzku, potem zniknął.
Kilka godzin potem
poczułem jak ktoś delikatnie mną potrząsa. Mruknąłem, przewracając się na drugi
bok.
-Zajączku... wstawaj... już późno...
Trząsł mną jeszcze przez jakiś czas. Na początku go
ignorowałem, jednak potem zacząłem go odpędzać jak natrętną muchę. Na chwile
miałem spokój, jednak potem poczułem jak siada przede mną. Mocno złapał mnie za
ramie, pomagając usiąść.
-Daj mi spokój, jeszcze kilka minut...
-Już po dwunastej. Normalnie budziłbym cię już dawno, ale
miałeś niewygodną noc, więc dałem ci dłużej pospać. No już, napij się czegoś.
Wcisnął mi do rąk ciepły kubek. Z wciąż zamkniętymi oczami,
wziąłem łyka gorącego płynu. Przeszedł mnie dreszcz i mdłości, ale rozbudziłem
się nieco. Nie skomentowałem tego, jak bardzo ta kawa jest ohydna. O ile kawą w
ogóle dało się tym nazwać.
-Dobre?
Bez słowa odstawiłem kubek na blat, jednoznacznie dając do zrozumienia,
co o tym myślę.
-Krytyczny jak zwykle...
Uśmiechnął się lekko, czochrając mnie po włosach. Przetarłem
zaspane oczy, rozciągając się na łóżku.
-Głodny?
Pokręciłem głową. Jakoś nie chciało mi się jeść. A może...
to przez stres czułem, że nic nie przełknę? Musiałem przecież w końcu wyznać
Tochiemu moją tajemnicę.
-Ummm... Tochi? Czy... moglibyśmy pogadać?
-Jasne zajączku. Coś się stało?
Usiadłem na skraju łóżka, koło Tochiego, kładąc nogi na
podłogę. Zacząłem nerwowo trzeć ręce, myśląc jak mam to wszystko zacząć
-Chodzi o to... pamiętasz, co mi zawsze powtarzasz?
-Masz na myśli to, że cię kocham?
Zrobiłem się cały czerwony, ale pokiwałem głową, wbijając
wzrok w ziemię.
-N-no właśnie. A-ale... czy... czy ty... ech...
Na chwilę zamilkłem, starając się ułożyć w głowie wypowiedź.
Tochi cierpliwie czekał aż się wysłowię.
-Wiesz... o mojej sytuacji rodzinnej, prawda? I... i, że
jako wysoko postawiona rodzina mamy obowiązek związywania się z wysoko
usytuowanymi osobami, prawda? Dlatego... nawiązując do tego... ja... muszę ci
coś powiedzieć.
Przełknąłem ślinę, szykując się na powiedzenie prawdy.
Jednak wielka gula w gardle utrudniała mi mówienie.
-Zajączku... nie chcesz ze mną zerwać, prawda? Tylko po to,
żeby mi to powiedzieć nie przyjeżdżałbyś tutaj w środku nocy.
Serce mi zabiło szybciej. Skąd niby te spekulacje?
-Jasne, że nie! Dałbyś mi przynajmniej skończyć!
Uśmiechnął się z ewidentną ulgą, robiąc gest, jakby zasuwał
swoje usta. Odetchnąłem, szykując się do wydobycia prawdy.
-Moi rodzice znaleźli mi narzeczoną. Nie chciałem tego, ale
to tradycja mojej rodziny. Nie mogłem od tak z nią zerwać. Gadałem z Kashikoiem.
Okazało się, że on też ma narzeczoną, której nawet nie znamy. Domyślił się, że
kogoś mam, to ściemniłem, że umawiam się z jakąś dziewczyną. Kashikoi bardzo
surowo traktował rodzinne tradycje, ale nie chciał, żebym cierpiał tak jak
Hana, kiedy musiała porzucić swojego ukochanego. Nie mógł mi pozwolić zerwać z
Minako, ale doradził mi co powinienem zrobić. Uznał, że będzie najlepiej,
jeżeli powiem tobie prawdę i zobaczę jak zareagujesz i albo to zaakceptujesz
albo mnie znienawidzisz, ale tak czy tak będziesz o tym wiedział i świadomy
sytuacji podejmiesz decyzję.
Powiedziałem na jednym oddechu, patrząc gdzieś nad głowę
Tochiego. Kiedy skończyłem wziąłem kolejny głęboki wdech, zmuszając się do
spojrzenia mu w oczy. Patrzył na mnie zszokowanym spojrzeniem, jakby rozważał
to, co powiedziałem.
*Błagam... błagam, błagam, błagam, błagam, błagam, błagam...
nie znienawidź mnie. Nie wyrzuć mnie z swojego życia i pamięci. Nie miałem na
to wszystko wpływu*
Po kilku nieznośnie długich sekundach, Tochi wciąż siedział
jak zamurowany. Zacisnąłem wargi, czując jak łzy napływają mi do oczu. Jego
milczenie brzmiało jak odpowiedź na pytanie, które chciałem zadać.
*Czy ciągle mnie kochasz?*
Czułem jak zasycha mi w ustach a gardło zaczyna piec od łez,
które spływały mi po policzkach. Ręce, oparte na moich kolanach, zacisnąłem w
pięści. Po chwili Tochi odzyskał zdolność komunikacji. Wzdrygnął się
gwałtownie, widząc moją kompletnie zapłakaną i zaczerwienioną twarz. Objął ją,
ścierając z niej łzy. Czułem się jak dziecko.
-No... już już... nie płacz zajączku...-Twoje milczenie jest
aż nazbyt wymowne! Przyznaj po prostu, że tego nie możesz zaakceptować! Nie
moja wina, że moja rodzina jest jaka jest! Nie chciałem tego..! To nie moja
wina!
Opuściłem głowę, ścierając łzy i zanosząc się szlochem.
Tochi zaczął wykonywać nerwowe gesty, nie wiedząc co zrobić. W końcu przytulił
mnie do siebie. Odruchowo chwyciłem się jego koszuli, wycierając łzy o jego
bluzkę. Chwilę się nie odzywał, najwidoczniej myśląc, co miał powiedzieć.
-Zajączku...
Podniósł moją twarz i delikatnie pocałował w usta. Zamknąłem
oczy, rozpływając się pod wpływem jego dotyku. Byłem pewny, że już nigdy tego
nie poczuję. Kiedy mnie puścił, uśmiechnął się szeroko. Zacisnąłem mocniej
pięści, przymykając oczy, do których znowu napłynęły łzy.
-Nie płacz zajączku. Będę cię kochał bez względu na
wszystko. Rozumiem zwyczaje twojej rodziny. Będę cię kochał nawet jeżeli
zdecydujesz się ode mnie odejść. Chociaż mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Uśmiechnął się szeroko, z lekkim zakłopotaniem. Widziałem,
że nie jest pewny jak ma mnie pocieszyć. Po raz kolejny wytarłem łzy z oczu,
już bardziej spokojny.
-Czyli... nie nienawidzisz mnie?
Zastanawiałem się, czy wyglądam bardzo żałośnie. Twarz
miałem całą czerwoną, ręce mi drżały a oczy szkliły się od łez, które spływały
po moich policzkach.
-Jasne, że nie. Kocham cię zajączku. Ale muszę przyznać...
wyglądasz teraz wyjątkowo uroczo...
Odgarnął moje włosy za ucho, ścierając ostatki łez.
-Głupek... jestem facetem... nie powinienem wyglądać uroczo.
-Ale wyglądasz. - Pstryknął mnie w nos ze swoim typowym,
szerokim uśmiechem.
-Nie jestem ani dzieckiem, ani dziewczyną! Przestań mnie tak
traktować!
-Przepraszam. Już nie będę. A teraz chodź się przytulić na
przeprosiny.
Rozłożył szeroko ramiona, oczekując, że rzucę mu się na
szyję. Nie ruszyłem się, więc skapitulował. Oparł się o ścianę i spojrzał na
mnie ciekawskim spojrzeniem.
-Więc... chyba czas, żebyś mi nieco o niej opowiedział.
-S-serio chcesz o tym wiedzieć?
-Muszę się dowiedzieć, jak bardzo jesteś do niej
przywiązany. Będę się czuł bezpieczniej.
Westchnąłem, siadając koło niego. Odwróciłem głowę w
przeciwnym kierunku, niż siedział Tochi.
-Ona nic dla mnie nie znaczy. W ogóle nie chciałem się z nią
wiązać. W dodatku jest... dziwna. Gdyby nie moja rodzina, zapewne nigdy bym
nawet na nią nie spojrzał.
-Twoje tłumaczenie się, jest urocze, ale się nie przejmuj.
Od początku twoja rodzina wydawała mi się swojego rodzaju arystokracją, ze
średniowiecza.
-Łoł... nie spodziewałem się, że znasz takie skomplikowane
słowa jak ,,arystokracja".
-Hej... to, że żyję w lesie, nie znaczy, że nigdy się nie
uczyłem.
Objął mnie ramieniem, przytulając do siebie. Odetchnąłem z
ulgą, że jednak mnie nie znienawidził. Miałem wielką ochotę powiedzieć mu, że
też go kocham. Jednak moja duma zwyciężyła. Zamknąłem oczy, wtulając się w jego
pierś.
Słodkie i urocze ;_;
OdpowiedzUsuńooooooołłłłłł cudne *^* Jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńNie pisałam przez 2 tyg komentarzy bo bez internetu w ferie byłam, ale jak tylko wróciłam to tu HOP i mega niespodzianka <3 trzy albo cztery nowe noty <3 Miłoszcz
Ps. Może zaczęłabyś wstawiać już jakieś nowe opowiadania? To tylko sugestia ^^
Kocham historię Zajączka, Bóg mi świadkiem (serio) ale fajnie byłoby przeczytać też coś nowego >u< Jestem pewna, że gdzieś w czeluściach pamięci komputera znajdziesz jakieś nowe opowiadanie ;DDD
Zajączek jak zawsze cudny i przeczytany już wczoraj a dzisiaj (czwartek) specjalnie wróciłam aby napisać komentarz. No bo jak tak mówisz, że jest Ci miło czytać komentarze i że Cię motywują to będę je wstawiać choćby nie wiem co! ;33
Podsumowując cały ten nieogarnięty komentarz (idę o zakład że moje komentarze to te najbardziej od czapy ale i od serca *v*) to notka suuuuupcio <3
Ps. USAAAAAAAAAGIII powiedz mu wreszcie, że go kochasz!!! -,- <3