poniedziałek, 27 października 2014

Zajączek LXVII - Wybór


- Nie możecie mnie traktować jak więźnia!
- Nie mamy zamiaru. Wszystko zależy od ciebie. Daj znać, jak zrozumiesz, co jest dla ciebie najważniejsze.
No i powtórka z rozrywki. Jak mogłem być tak głupi, żeby po raz kolejny im zaufać. Chciałem odzyskać moją rodzinę a znowu utknąłem w pokoju. Bez telefonu ani żadnego innego kontaktu ze światem. Tochi znowu będzie się o mnie martwił. A przecież cholera mu obiecałem, że zadzwonię! Obiecałem, że wrócę!
Cholera... jakbym nie miał większych problemów. Zamknięcie w pokoju to jedno, ale... zamknięcie w psychiatryku to coś całkowicie innego. Ich słowa, zimne niczym lód do tej pory przeszywały moje serce.
,,Witaj Usagi. Chyba czas, żebyśmy pogadali. Długo myśleliśmy o tym, co nam powiedziałeś. Ktoś twojego pokroju nie powinien zakochać się w facecie. Dlatego wyślemy cię do specjalnej lecznicy. Powinni cię tam wyleczyć z tej twojej gejozy".
Oczywiście na nic się zdało przekonywanie, że nie potrzebuję pomocy, że nie mogą o mnie decydować. Miałem wybór, nad którym miałem pomyśleć. albo rodzice wyślą mnie do psychiatryka, albo... albo... ożenię się z Minako. I nie miałem pojęcia co może być gorsze. Zwłaszcza, że w obu przypadkach straciłbym Tochiego. Ale... nie chciałem żenić się z Minako. Już wolałbym stanąć przed ołtarzem z Tochim. To jego kochałem. Jego i tylko jego.
Rzuciłem się na łóżko, starając się nie popłakać. Dlaczego moje życie musiało być tak skomplikowane? Może to kara za bycie idiotą? Mogłem żyć spokojnie z Tochim i raz na jakiś czas zapraszać do siebie moje rodzeństwo. Ale tak bardzo nie chciałem porzucać mojego dotychczasowego życia, że wkopałem się chyba w największe bagno jak dotychczas. Ale skąd mogłem wiedzieć, że tak się to potoczy?
  Miałem dwa dni... dwa dni na zdecydowanie się co wybieram. Psychiatryk, z którego mogliby mnie już nigdy nie wypuścić czy małżeństwo, którego nie chciałem i które właściwie też miało zniszczyć mi resztę życia. Najgorsze, że w żaden sposób nie mogłem skontaktować się z Tochim. On na pewno by coś poradził. Pewnie bez mrugnięcia okiem przyjechałby do mnie i zabrałby mnie do siebie. Potem pewnie byłby zły, ale w końcu by mnie przytulił, pocałował i jak zawsze powiedział, że mnie kocha a potem zrobił jeszcze więcej żenujących rzeczy.
  Nagle usłyszałem cisze pukanie do drzwi. Szybko do nich podbiegłem, nasłuchując. Ktoś nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte na klucz od zewnątrz.
- Braciszku... jesteś tam? - Usłyszałem głos Hany. Cieszyłem się, że na reszcie mogłem porozmawiać z kimś, kto stał po mojej stronie.
- Hana, jak dobrze, że cię słyszę.
- Tak nam przykro, że cię w to wplątaliśmy. Ale naprawdę nie mieliśmy pojęcia, że rodzice tylko czekają, aż przyjedziesz, żeby cię poślubić z Minako. Gdybyśmy o tym wiedzieli nigdy byśmy nie pozwolili ci tu wrócić.
- Nic się nie stało. Nie mogliście wiedzieć. Ale musicie mnie teraz stąd wydostać.
- Wybacz braciszku, ale... tym razem naprawdę nie możemy ci pomóc.
- Jak to? Proszę cię, wyciągnij mnie stąd.
- Usagi... wiedziałeś, że mogłeś zapłacić za miłość do Tochiego, tracąc nas wszystkich?
Nie odpowiedziałem... przez chwilę stałem w ciszy. Pamiętałem aż za dobrze moją, wydawało się tak odległą rozmowę z rodzicami. Albo oni albo Tochi, ale naprawdę nie chciałem, żeby o tym wiedzieli. Zresztą, jak miałem jej powiedzieć, że nasi rodzice to jeszcze większe gnidy niż by się wydawało? I skąd mogłem wiedzieć, że potraktują to tak poważnie?
- Usagi?
- ...Miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Dawno o tym wiesz?
- ... Tak...
- Dlaczego nic nie mówiłeś?
- I tak nic byście nie poradzili. A ja nie chciałem, żebyście wszyscy kłócili się z rodzicami.
- Wiesz, jakie to ważne? Nie powinieneś był przemilczać tej kwestii. Jeżeli rodzice już od dawna to planowali to pewnie wyczulibyśmy podstęp i coś wymyślili. Rozumiem, że nie chciałeś nas skłócić, ale jesteśmy rodziną.
- Wiem o tym, ale to nie jest teraz ważne. Proszę cię, pomóż mi wyjść. Wiesz, co rodzice planują?
- Tak, wiem. Powiedzieli mi, jak tylko wróciłam do domu.
- I co? Nie przeszkadza ci, że każą mi związać się z Minako lub wyślą do psychiatryka?
- Jasne, że przeszkadza, ale... naprawdę nic nie mogę zrobić. Powiedzieli też, co zrobią panu Tochiemu, jak dalej będziesz się z nim spotykał. Usagi, wiesz, że zawsze stoimy po twojej stronie, ale... tak chyba będzie dla ciebie lepiej...
- Co? Hana, jak możesz...
- Wiem, że kochasz pana Tochiego, ale obaj możecie stracić wszystko... łącznie z sobą nawzajem. Jeżeli teraz byś uciekł, rodzice na pewno spełniliby swoje groźby.
- Więc co? Mam się ożenić z Minako?
- Tak będzie dla ciebie najlepiej... najlepiej dla wszystkich. Nawet dla pana Tochiego. Może nawet będziecie mogli się ze sobą spotykać.
- Ale...
- Usagi... proszę... naprawdę chcę twojego szczęścia, ale... wybrałeś do niego najbardziej kłopotliwą z dróg.
- Hana...
- Niestety braciszku, ale naprawdę nic nie mogę dla ciebie zrobić. Kto wie, może znajdziesz szczęście z Minako - Jej głos powoli zaczynał się załamywać. Słyszałem, że jest już na pograniczu łez - W końcu to już rodzinna tradycja.
Otworzyłem usta, ale nic nie powiedziałem. Hana wydała się jeszcze bardziej zrozpaczona niż ja. Nie powiedziała już nic. Potem usłyszałem kroki.
Zirytowany uderzyłem w drzwi. Dlaczego zawsze muszę być takim kretynem? Od dawna wiem, jak traktują mnie rodzice, że jestem dla nich tylko dekoracją a mimo to... mimo to tu przyjechałem. Głupi wierzyłem, że skoro rodzice do tej pory nie spełnili żadnej ze swoich gróźb to może tego nie zrobią. Wiedzieli, że wrócę. Wiedzieli, że kocham moje rodzeństwo tak samo jak Tochiego i nie uda mi się ich zostawić. Wiedzieli o tym i tylko na to czekali. Nie... nie wierzę w to, żeby rzeczywiście chcieli mnie wysłać do psychiatryka. Jasne, że z ich pozycją nie stanowiło by to dla nich żadnego problemu, ale... nie wierzę, że byliby do tego zdolni. Musieliby naprawdę nie mieć serca... cholera... oni naprawdę mogliby to zrobić.
Tochi... dlaczego jestem takim idiotą?

5 komentarzy:

  1. ASSDJIOEJIWQSMQW90PEUIJKWIOEQ NIECH PIEKŁO POCHŁONIE TYCH RODZICÓW KRÓLICZKA! >_<
    Jak oni śmieli? Kazać się ożenić z tą.. z tą... ASDHSWUIHUI ;___; Mam nadzieję, że Tochi znajdzie Usagiego. Boże, ja się chyba zabiję i poryczę, jak nie będzie "hepi endu" ;______;

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG, to chyba nie będzie mieć Happy Endu :C

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG, to chyba nie będzie mieć Happy Endu :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    no i co? Usagi znów się wpakowałeś.. jesteś idiotą.. mam nadzieję, że uda się coś zrobić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę...Niech ta historia będzie miała happy end!Mało kiedy rycze(prawie wgl)a jak czytam 'Zajączka' to po prostu łez nie mogę powstrzymać! D":

    OdpowiedzUsuń